Jak dla mnie to jest efekt prania mózgów strażaków procedurami .
W tym przypadku panowie oficerowie przeprowadzający IGO pewnie byliby zadowoleni, bo zakładano co trzeba , dopinano itp , bo to przecież jest najważniejsze. To nic że tam się komus cztery litery przypiekaja , że nie ma czym oddychać .... no ale jak mozna ratować w czyms niedopiętym ?
Wybaczcie ironię , ale coś się w mnie gotuje jak widzę takie ujęcia - sposób prowadzenia akcji , a właściewie drobiazgi stają się obecnie ważniejsze od celu jaki jest do osiągnięcia.
W tym konkretnym przypadku wystarczyło przecież podjechać koszem pod okno niezwłocznie po dojeżdzie SD - ratownik mogł być w koszu bez aparatu i nie poniósłby najmniejszego uszczerbku , a ludzie w oknie byliby ewakuowani. Ale wtedy pewnie KDR by oberwał za nieprawidłowe prowadzenie akacji i zabezpiecznie ratowników....
Nie znam tych konkretnych samochodów , więc zakładam że AODO nie znajdują się w oparciach foteli , ale w skrytkach . Jesli tak jest to nie jest dziwne że strażacy musieli zakładac AODO dopiero po dojeżdzie , a wtedy obciąza to sumienie tych którzy wydają certyfikaty na takie samochody ( widać że nie są to wiekowe pojazdy) . Jeśli AODO natomiast są w kabinie to obciążone jest sumienie strażaków którzy nie założyli ich podczas jazdy , chociaż w myśl przepisów są usprawidliwieni bo przecież podczas jazdy nakazana jest jazda w pasach bezpieczeństwa , więc nie ma za bardzo jak załozyć aparatu.....
Niestety, ale widać że w tym przypadku szkolenia przyniosły efekt i dla strażaków wazniejsza jest procedura niż cele w jakim przyjechali w to miejsce. Dochodzimy do sytuacji jak w tym kawale medycznym - operacja była przeprowadzono wzrocowo , tylko pacjent nie przeżył....
Przepraszam jeszcze raz za ironie i pozdrawiam wszystkich dla których dopięcie do końca zamka jest ważniejsze od tego po co ten zamek trzeba zapiąć....