Dzięki wszystkim za pomoc, może coś z tego wyniknie dobrego. U mnie w jednostce jest podstawowy problem, braku ludzi.
Jest to jednostka powiatowa, niewielka i problem w tym, że sporo osób to tzw. "jednobelkowcy" (bez urazy), a w obecnym tempie szkoleń pododficerskich to w przypadku mojej jednostki nie zanosi się na szybkie kierowanie osób na szkolenia.
Jest nas dwóch przewidzianych na to stanowisko, jeden sekcyjny i ja. Kolega sekcyjny jest w tym o wiele lepszy odemnie.
Gdybym uparcie odmawiał to może by go posadzili zamiast mnie lecz na pewno ktoś za rok lub dwa z obecnych dyspozytorów pójdzie na emeryturę to i tak znów będą mnie ciągać na to nieszczęsne stanowisko. Trudną mam sytuację, bo z jednej strony nie chcę, a z drugiej strony jest to nieuchronne.
Niektórzy piszą, że "przecież wiedziałem, że idę do szkoły", no tak wiedziałem, tylko, że jak szedłem do szkoły to były inne przepisy i wynikało z nich, że starszy operator sprzętu specjalnego musi być aspirantem, a jak byłem już w szkole to przepisy się zmieniły i resztę mozna sobie dopowiedzieć.
Nie wiem co będzie. Z moim dowództwem cięzko się rozmawia, stare komunistyczne dziady, niedawno powstały związki zawodowe, wszyscy się ze sobą żrą, pozatym panuje coś w rodzju kolesiostwa, jest parę osób, które np: wciąż myją komendantowi samochód i po prostu mają lepiej, a Ci którzy są tacy, że się nie wywyższają, starają się być w porządku i się nie podlizują mają po prostu gorzej.
Zraziłem się do PSP strasznie, kiedyś człowiek chętnie szedł do pracy, a teraz traktuję to jak zło konieczne, nie wiem może się to moje nastawienie kiedyś zmieni, gdybym miał możliwość odejścia nawet gdybym nie miał praw emerytalnych to bym odszedł lecz niestety żyjemy tak jak widać i trzeba pchać ten wózek.
Oczywiście napiszę jak się sprawy potoczyły dalej, wszystko się wyjaśni już w czerwcu.