Pomimo, że po nowelizacji w 2005 drastycznie spadła ilość strażaków pełniących służbę jakoś nie słyszę protestów związkowców z powodu pogorszenia bezpieczeństwa obywateli. Dokąd związkowcy nie ustalą priorytetów najpierw bezpieczeństwo obywatela, a potem apanaże dla strażaków pozwolę sobie pozostać sceptykiem. No i te żądania stanowisk i kasy dla hierarchii związkowej praktycznie w każdym województwie. No i przewodniczący - doradca komendanta doradzający jak przeprowadzić reorganizację komend, a teraz lejący krokodyle łzy nad biednymi poszkodowanymi przez reformę. Żenada.
DziendobryWieczór
Do pierwszego zdania:
Pisze Pan nieprawdę, wystarczy wrócić do dokumentów. Wystarczy zajrzeć do stenogramów komisji sejmowych (2004/2005 - nowelizacja ustawy o PSP), gdzie jak byk są informacje, z których wynika, że cały czas trwały analizy, ile dodatkowych etatów potrzeba, by nieobniżyć bezpieczeństwa obywateli. Ponadto od czerwca 2005r. (albo jeszcze wcześniej) przez cały rok 2005 trwały negocjacje i konsultacje pt. jak pogodzić potrzeby słyużby z prawami strażaków do 40 godzinnego tygodnia służby. Gdyby związki zawodowe miały w nosie potrzebę ochrony ludności (czy zagwarantowanie bezpioeczeństwa obywateli), to dawno tremu siedzielibyśmy w sądzie, w kwestii rekompensaty za nadgodziny. A po za tym, doskonale Pan wie - jako członek zespołu p.L.Dorna ds. reorganizacji MSWiA (nazwa niekoniecznie taka bo to było w latach 2004/2005 - przed wyborami), gdzie miał Pan dostęp do dokumentów KSP NSZZ"S", w których wyraźnie stwierdzaliśmy, że najważniejszą kwestią dla PSP (i strażaków) jest niedosyt etatów oraz realizacja umowy o zrównaniu płac strażaków z innymi służbami. Przedstawilimiśmy w nich propozycje rozwiązań, które pozwolą połączyć trzy elementy układanki (nie tylko dwa) tj. prawo strażaka do normalnej służby (40 godzin tygodniowo lub rekompensata za nadgodziny), bezpieczeństwo powszechne obywateli oraz możliwości budżetu państwa.
Proszę zatem nie pisać, że związki mają w nosie bezpieczeństwo obywateli.
Do drugiego zdania:
Po pierwsze - prorytety związków zawodowych w ich działaniu, określają zwiąkowcy na zebraniach w drodze uchwał, wniosków stanowisk, decyzji, na podstawie ustawy o związkach zawodwych oraz STATUTU danego związku - nie Komendant Główny PSP!
Po drugie - Zdanie to przypomina mi dowcip jak H.FORD reklamował swój produkt (na początku XXw.)- Ford model T: "Każdy może sobie wybrać samochód, byleby był to FORD, jest to model T i jest w kolorze czarnym!". Stawianie publiczne warunków wstępnych przed rozmowami o zasadach współpracy (na które to spotkanie cały czas czekamy) jest moim zdaniem co najmniej niesmaczne (inni mówią niedopuszczalne).
Do zdania trzeciego:
Po pierwsze - Proszę uściślić, kto Pana prosił o stanowiska dla związkowców.
Po drugie - nie rozumiem dlaczego związkowcy nie mogą awansować - jeśli mają predyspozycje. W usatwie o PSP oraz przepisie kwalifikacyjnym nie ma nigdzie określonych sposobów wyboru na stanowiska kierownicze, oprócz określenia kwalifikacji i faktu, że decyzje podejmuje kierownik jednostki organizacyjnej. I tak do tej pory, przez te parenaście lat, zaobserwowałem kilka metod awansu:
- związkowa (BEE!),
- rodzinna (vide nazwiska: Jankowski - CSP (X2), Korzeniewski (Tata b.KG, syn Komendant Powiatowy po kilku latach służby, i pewnie jeszcze kilka się znajdzie); o małżonkach i konkubinach nie wspomnę (ten sposób jest OK);
- powiatowa (żeby nie powiedzieć polityczna - trudna do udowodnienia więc się jej tylko domyślam - ale jest OK);
- consensualna (wszyscy - lokalni politycy, związkowcy i komendant się zgadzają) (OK);
- rocznikowy (tj. awansujemy kolegów z którymi kończyliśmy szkołę) - też jest OK.
- merytoryczna (?)
Tylko związkowcom nie można. Ale czy na pewno?
W 1998 r. z naczelnika w KW PSP Rzeszów awansował Pan na Dyrektora Biura KCKR w KG PSP. Potem w latach 1999-2001 Komendant Wojewódzki PSP w Rzeszowie. Czy wtedy był już Pan najlepszy, czy znał Pan ówczesnych zastępców KG (także związkowców z "S")?
Od 2 grudnia 2005 znowu Komendant Wojewódzki PSP (pierwszy nowy KW!), też samo z siebie przyszło.
Jak to jeden z kolegów (związkowców) skonkludował: "Wam się należy, ale my to karierowicze!"
Do zdania ostatniego:
Fakt. Żenada. Ja bym się nie odważył tak napisać. Ja napiszę o sobie tak:
Doradzam i mówię wszystkim, którzy chcą słuchać lub rozmawiać. Doradzam i mówię o kierunkach i potrzebach, których oczekują związkowcy oraz zwykli strażacy. Moje doradzanie określone jest upoważnieniem mojego związku. Doradzam i biorę odpowidzialność za doradzanie, w przeciwieństwie do Pana, bo z postów wynika, że był Pan przy tworzeniu ustawy o PSP, ale jej nie tworzył, był Pan w PSP w czasie reformy, ale jej nie realizował i nie tworzył, był Pan w zwiąkach ale nie korzystał Pan z tego.
CDN
Pozdrawiam Robert Osmycki