Właściwie każdy strażak, który skończył cywilne studia choć przez chwilę rozmyślał nt. stopnia oficerskiego. Dodatek, większa szansa na stanowisko, a najważniejszy chyba prestiż będący ukoronowaniem wysiłku. Dlaczego niematerialna rzecz jest najważniejsza? To wie ten, czyim życiem jest ta praca...
...ale i każdy dojrzały człowiek nie będzie się rozczulał nad swoim losem, że to system jest porąbany, że robią mi pod górę, że się natrudziłem z tymi studiami a tu z zazdrości mi nie dają oficera... Dojrzałość wewnętrzna jest jak pewien imperatyw - robimy tę robotę nie dla ślaczków na pagonach.
Szacunek ma się do tego 44 letniego strażaka z bliznami po oparzeniach, które więcej znaczą dla załogi aniżeli najwyśmieniciej wyhaftowane falbanki na ramionach.
Uczyłem się fachu nie od panów brygadierów na wszystkich kursach ale od ogniomistrzów, z którymi miałem zaszczyt wchodzić do ognia. Tak, mocnym akcentem na zaszczyt.
Kiedyś słyszałem o wypowiedzi lekarza, który zadał pytanie panom oficyjerom: "Wyobraźcie sobie, że od jutra PSP zostaje rozwiązane. Rząd podejmuje decyzję o przekazaniu działalności PSP do ZOSP i Inspektoratów budowlanych. Co zrobicie? Ja casting po szpitalach, który z nich zaoferuje więcej..."
Skąd bierze się dyskusja? Z kompleksów! Jedni by chcieli być docenieni a drudzy czują się zagrożeni.
Obecnie przepisy mają działanie ochronne dla korporacji zawodowej.
Jak się kończą podobne konflikty? Wzajemnym robieniem pod górę.
Oficer dyskretnie znęca się na załodze. Blokowanie awanasu, ćwiczenia w pełnym słońcu w pełnym umundurowaniu, utrudnianie zamian służb, dziwne prace porządkowe, i tysiące innych rzeczy będące w zakresie kreatywności umysłu takowego człowieka.
Ze strony załogi schody mogą być równie uciążliwe. Może się bowiem okazać, że dowodzący, z którym załoga jest w sporze, będzie potrzebował pomocy merytorycznej w zdarzeniu takim jak katastrofa budowlana, a st. str. inż budownictwa odpowie: "jestem tylko strażakiem". W katastrofie kolejowej ogarnięcie 300 poszkodowanych sprawi trochę problemu a sekc. lic. medyk wykona tylko tyle ile przodownik pierwszej roty, ponieważ taką dziś pełni funkcję. Niewątpliwie chemia także będzie problematyczna a dowódca "chemika" mł. ogn. mgr inż. chemi po uniwerku lub polibudzie, przypadkiem w obecności Komendanta głośniej wyrazi swoje zdanie o nieodpowiednich działaniach jakie w pierwszym etapie działań podjął dowodzący.
Szanujmy się wzajemnie. Leczenie swoich kompleksów kosztem innych nie jest dobrą drogą.
Przytaczanie przykładów typu "jestem super, bo zaliczyłem kosmiczną fizykę i chemię na SGPSP" nie świadczy o dobrym oficerze a o skromnym światopoglądzie. Równie dobrze mógłbym przytoczyć przykład, że jestem super, ponieważ zaliczyłem biochemię, genetykę i anatomię na AM. Czego to jest dowodem? Świadczy o tym, że zakułem materiał i zdałem co zostało poświadczone w indeksie. O niczym więcej. Nie dowodzi, że jestem super medykiem.
Dobry oficer to taki, który ma szacunek (nie mylić z lękiem) załogi za swoje dokonania, postępowanie i za to, jakim jest człowiekiem a nie oficerem.
I nie zgodzę się ze zdaniem jawnie dyskryminującym strażaków z cywilnym wykształceniem. Jestem z wykształcenia ratownikiem medycznym, studiowałem i zrobiłem też specjalizację ratunkową. Nie uważam żeby to był powód do zwolnienia mnie ze służby ponieważ ktoś uznał, że nie mogę być funkcjonariuszem ze względu na kwalifikacje.
Moim zdaniem jak i moich przełożonych, ów cywilne wykształcenie zwiększa skuteczność działań zastępu i poprawia współpracę z innymi podmiotami ratowniczymi. Jeśli ktoś kwestionuje weryfikację praktyczną takich działań, musi zaprezentować dość twarde dowody.
"Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę"