A ja uważam, że to nie rutyna. Wręcz przeciwnie, wysłano strażaków do zdarzenia o którym wiedzieli.. no ile??
Zapytam tak, czy ktoś z nich już wcześniej (lub z was) dysponowany był do zdarzenia typu: "Tu coś iskrzy"?
Czy na miejscu w ogóle była osoba, która zauważyła to zjawisko? Chłopaki pojechali, nie wiedzieli więcej niż to, co przekazało im MSK, a tych z kolei powiadomili dziennikarze!?!
Zastęp przyjeżdża na plac budowy i co dalej? Szukać miejsca zdarzenia na terenie kilkuset m2? A może siedzieć w samochodzie, no bo w końcu tu prądem ma walić.
Nie działali rutynowo, po prostu zdarzenie było nietypowe i "chodzili po omacku". Działo się tak, ponieważ poza nimi nie było na miejscu żadnej innej służby.
Oczywiście zabezpieczyć miejsce, ale czemu właśnie oni? Czemu ci dziennikarze nie zadzwonili na Policję? Równie dobrze Policja mogła wstrzymać ruch osobowy w okolicy budowy i czekać na energetyków (najsłuszniejszą tu służbę).
Czy jeśli idzie zgłoszenie o owadach atakujących ludzi w budynku, to czy na miejsce wysyłamy zastęp na którym nie ma ubrań ochronnych przed owadami, czy raczej wyślemy ludzi z odpowiednim i właściwym sprzętem?
Jedyną przyczyną tragedii było to, że Straż pojawiła się tam jako pierwsza służba, no i jak zawsze zaczęli szukać, nie wiedząc może nawet czego. A tak naprawdę o ile już nasza obecność jest tam potrzebna, to w charakterze służby pomocniczej a nie wiodącej główną rolę.