Z reguły są małe problemy, ale na upartego coś muszą załatwić, bo jak nie to gaście sobie sami. Z reguły przy większych akcjach, gmina załatwia jedzonko. Rarytasów nie ma co się spodziewać, bo wiadomo jak to na akcji, choć z reguły pytają nas co chcemy.
Przykładowo przy pożarze lasu (akcja trwała 4 doby), jedzenie fundowała administracja lasów i chyba urząd miasta. Podczas powodzi, mogliśmy zjeść coś ciepłego i również płaciła gmina.