moj pierwszy wyjazd, pewnie jak kazdego z nas, bedzie w pamieci do konca zycia... to był wypadek... godz. 5.15 29 pazdziernik 2006 roku. pamietam, ze przez cala noc nie moglem spac. nagle uslyszalem syrene, dostalem SMS na telefon, (z systemu powiadamiania) o alarmie. szybko wylecialem z domu, a z e do remizy mam ok. 300 m bylem tam bardzo szybko jako jeden z pierwszych. do zdarzenia pojechalismy Jelczem GCBA 6/36 w wypadku brały udzial dwa samochody: autobus autosan (wiozacy pracownikow KWB konin) i ... Fiat 126p
bylo to zredzenie czolowe, mozecie sobie wyobrazic, jak to wygladalo... w maluchu jechalo 3 mlodych chlopakow; wracali z dyskoteki. sila udeerzenia wyrzucila pasazera na zewnatrz samochodu (odrazenia jakie odniosl, to rozciety policzek) kierowca, byl w stanie ciezkim jak i pasazer z tyłu... musilismy urzyc sprzetu hydraulicznego, zeby ich wydostac... niestety, kierowca w karetce utracil czynnosci zyciowe i choc udalo sie je przywrocic odniosl zbyt powazne obrazenia i zmarl po przewiezieniu do szpitala.
te dzialania byly moimi pierwszymi dzialaniami i wywarły na mnie ogromne wrazenie, zwlaszcza, ze do zdarzenia pojechalismy 4 osobowa zalogą. dopiero gdy wrocilem do domu dotarlo do mnnie, gdzie bylem, co sie stalo... bardzo to przezylem, ale dzieki pomocy naczelnika (wzial mnie na strone, na rozmowa w 4 oczy) bylo mi latwiej. to zdarzenie sprawilo, ze ze wszystkich sil daze to tego, by dostac sie do SA PSP POZNAŃ, bo wiem, ze pomoc drugiemu czlowiekowi, ratowanie mienia i dobra, to jest to w czym sie spelniam i co chce robic.
Pozdrawiam wszystkich strazakow ochotnikow oraz strazakow zawodowych.
Powodzenia