Witam po długiej nieobecności w Forum!
Z całym szacunkiem dla wszystkich forumowiczów chciałbym coś powiedzieć.
Wiele razy na naszym forum padały stwierdzenia dotyczące chamstwa ze strony naszych przełożonych, tego że nigdy nie słuchają co się do nich mówi. No może nie tak dosłownie, ale z postów płynęły takie wnioski. A teraz proszę bartek6 zapytał co robicie i na nieszczęście (swoje) przedstawił swoją opinię o niektórych dziwnych (co by nie pisać) zajęciach, które wykonuje, a ty wszyscy (prawie) "Hajże". Jeśli się mamy wymieniać uwagami typu "bież się za robotę i nie dyskutuj" to sorry, ale ktoś tu robi sobie żarty. Dowódca zmiany, sekcji i zastępu jest jednym z elementów biorących udział w szkoleniu ( przepraszam za te elementy). Od szkolenia nas są komórki organizacyjne Komend. Stwierdzenie "samokształcenie kierowane" jest anachronizmem w strażackim wydaniu, zawierając całą prawdę o chęciach naszych przełożonych do uczestniczeniu w podnoszeniu naszych kwalifikacji (oczywiście ze względu na nawał pracy). Jak widać dla niektórych z nas jest to już tak oczywiste jak to, że Ziemia jest okrągła. Rozumiem, że trudno jest to zmienić, ale czy obawa przed przypomnieniem właściwym osobom, o tym fakcie nie powoduje, że zaczynamy przyjmowac postawę - dlaczego ja robie, a on niemiałby tego robić? Dopomina się bo jest lepszy?
Bartkowi chyba nie oto chodziło. Jestem Dowódcą zmiany i mam podobne problemy. Zaangażowałem jednak to zadań wszystkich swoich dowódców - za coś w końcu i ja i oni bieżemy pieniądze. Ale nie znaczy to, że podoba mi się ta sytuacja, o czym informuję co jakiś czas swoich przełożonych.
A do bartka6
Pisanie konspektów z każdych zajęć to syzyfowa praca. Jeżeli uda Ci się, to spróbuj dogadać się z innymi dowódcami i niech jeden robi dla wszystkich zmian na cały miesiąc. Wyjdzie Ci robota raz na trzy miesiące. Nie będzie to trudne pod warunkiem, że dla wszystkich zmian jest jeden harmonogram szkolenia. Oczywiście trzeba pamiętać, że dla każdej zmiany wypadają różne ilości sobót, piątków i niedziel.
Jest jeszcze jeden sposób, ale sądzę, że praktykowany w minimalnej jeśli nie śladowej ilości JRG, że konspekty (ale we właściwej postaci) robi się tylko raz, a następnie wypożaycza się je od dowódcy JRG do przeprowadzenia zajęć szkoleniowych i na specjalnej karcie odnotowuje wykorzystanie.
W temacie analiz z akcji. Jest to niestety utwierdzony w naszej formacji zwyczaj powszechnie ganiony w wojsku, a nazywany "FALĄ". Odpowiedzialna za analizowanie podejmowanych przez JRG interwencji służba operacyjno - liniowa, czy jak sobie ją tam ktoś nazwie, zwala całą robotę na dowódców z najniższego szczebla (wyjaśnienie - od dowódcy zmiany w dół) i ma wiadomo gdzie, że dla nas jest to problematyczne. Zakichany zwyczaj chyba jeszcze z czasów głębokiego socjalizmu: dowodziłeś, to dokonaj obywatelskiej samokrytyki (już nawet nie samooceny). Idąc na łatwiznę pozbawiają dowódców możliwości wysłuchania krytyki (powinna być konstruktywna), a tym samym nie powtarzania wcześniej popełnionych błędów.
W temacie opracowywania ćwiczeń ( w tym również na obiektach) też się z Tobą zgadzam. Jaki jest stopień poszerzania doświadczeń w sytuacji, gdy najpierw oglądamy obiekt, potem szkicujemy wszystko na papierze, opracowujemy założenie, a potem realizujemy je?
To jest śmieszne. Jak dowódcy mają się czegokolwiek nauczyć, jeżeli podczas interwencji ćwiczebnych nic ich nie zaskakuje (bo sami wszystko opracowali).
Trochę się rozpisałem - przepraszam. Czekam na kolejne posty i liczę na ożywioną dyskusję.
Pozdrawiam i na razie.
P.s. Mam takie pytanko. Skoro wszyscy walczymy z tymi zakichanymi konspektami, to może utworzyćby bazę kospektów ?
Ktoś wrzuca jakieś tematy. Ktoś dorzuca zdjęcia czy prezentacje lub filmy.
Chciałbym zwrócić tylko uwagę, że jeśli myśli nad jednym probleme grono zaangażowanych, to może udałoby się stworzyć coś co wreszcie rozwiązałoby jeden z problemów dręczących niektórych dowódców? Co Wy na to?