Cieszę się, że ujawniły się dziewczyny. A jednak są wśród nas. He he he.
Strazaku - płetwonurku, jeśli Cię obraziłem - przepraszam. Nie generalizuję, tylko przedstawiam fakty dotyczące udziału w akcjach stricte - ratowniczych.
Są owszem jednostki wybitne, które potrafią same zapanować na miejscu zdarzenia, jednakże bez pomocy pozostałej ekipy (jesteśmy załogą) każda akcja będzie miała niedociągnięcia - a tego przecież nie chcemy.
Np. w mojej jednostce nie ma z tym (przynajmniej na razie) problemu, gdyż każdy wie co ma robić. Nawet jeśli SRT jedzie 4 ratowników, ten, który nie czuje się najmocniej przy "krwawej jatce" zawsze zabezpiecza pracujących i dba o nasze bezpieczeństwo. I o to chodzi.
Bardzo dużo osób bierze udział w szkoleniach, i dopiero w życiu wychodzi tak naprawdę, czy to my jesteśmy tymi którzy podejmują resuscytację, czy tymi, którzy "idą poszukać telefonu".
Cieszę się naprawdę, że temat ratownictwa ruszył i że dostrzegany jest przez wielu. Niestety jak zwykle nie przez tych którzy planują system ratowniczy. System dobry, ale jak zwykle się dzieje, ochotnicy zauważalni są dopiero w chwilach grozy: powódź, wichury. I wtedy ktoś w TV-zorni mówi: "tak strażaki narzekają, a ich jak psów. Pozwalniać połowę i będzie dobrze..." - Tyle, że ta połowa to my - "ochotniki"