W podlubaczowskiej Werchracie z 45-osobowej załogi strażackiej zostało już tylko pięciu ochotników. Pozostali wyjechali za chlebem.
- Zostali tylko starsi ochotnicy. Młodzi powyjeżdżali za granicę - mówi Mieczysław Gołda, kierowca w OSP w Werchracie.
Teraz jednostka radzi sobie uzupełniając braki m.in. byłymi ochotnikami. W razie potrzeby może też liczyć na okoliczne OSP. A z okazji Święta Strażaka... do sztandaru ustawiły się trzy dziewczyny.
Werchrata nie jest wyjątkiem. W większości podkarpackich OSP słyszymy, że młodzi strażacy wyjechali albo planują wyjechać.
Nie ma się co dziwić
W Kraczkowej koło Łańcuta na razie wyjechało za chlebem kilku strażaków. Zostało ponad 60.
- Nie ma się co dziwić, że młodzi wyjeżdżają. Ze straży się nie wyżyje. To jest działalność społeczna - mówi Józef Mozdrzeń z OSP Kraczkowa.
W Krasnem k. Rzeszowa, brak dwudziestokilkuletnich ochotników nadrabia się z pomocą młodzieży. Wśród 48 strażaków ochotników sporo tu uczniów z liceum, gimnazjum, a nawet podstawówki.
- Nie dziwię się młodym, że szukają pieniędzy za granicą. W ochotniczej straży na życie przecież nie zarobią - mówi Augustyn Pańcula z Krasnego, strażak z 50-letnim stażem.
Wedle oficjalnych danych na Podkarpaciu jest 1700 zawodowych strażaków, a ochotników - ponad 50 tys. Ci ostatni są szczególnie potrzebni tam, gdzie zawodowi mogą nie dojechać na czas.
Strażak-ochotnik za każdą godzinę akcji może z budżetu gminy otrzymać ekwiwalent wysokości 1/175 przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, czyli około 10 zł. To jednak tylko teoria, bo w większości gmin nie jest to praktykowane.
Jeszcze zdążamy do pożarów
- Wykrusza się nam kadra w ochotniczej straży pożarnej - przyznaje kpt. Marcin Betleja, rzecznik Podkarpackiego Komendanta Wojewódzkiego PSP, ale zaznacza: - Jeszcze się nie zdarzyło, żeby z powodu braku ludzi strażacy nie pojawili się tam gdzie byli potrzebni.