Witam Was!
Chciałam trochę wam się wygadać, a może zacząć nowy temat.
Jestem żoną dowódcy zmiany PSP i wiem doskonale co się dzieje na kolejnych służbach mojego małżonka.
Nie raz muszę poczekać na zrobienie czegoś pilnego w domu bo mój wspaniały odsypia służbę, albo chce mieć święty spokuj.
Czytam Wasze posty dość często, zazwyczaj w dni, gdy boss ma służbę. W rodzinie chyba nikt nie wie że ja naprawdę się martwię o niego. A czytając "Was", oglądając Wasze zdjęcia i filmy jakoś mi lepiej na sercu.
I o tym niepokoju chciałam Wam napisać. Ciekawa jestem jak to Wasze żony i kochanki przechodzą.
Zawsze w dzień służby przy wyjściu dajemy sobie buzi.
Małżonek pewnie myśli, że to tylko z miłości, a w tym buziaku jest coś z - zabrzmi górnolotnie - błogosławieństwa. Potem przez cały dzień ciągle myślę o tym, żeby tylko nie miał jakiejś poważnej akcji, jakiejś nieboszczki tygodniowej i w ogóle, żeby nic mu się nie stało. W czasie pracy często przejeżdżam przez jego rejon i każdą syrenę nasłuchuję czy to aby nie strażacka. Wieczorem zawsze próbujemy do siebie zadzwonić. Jak tylko nie odbiera tel. dłużej niż przez godzinę to też już się modlę o bezpieczeństwo. Nasze wieczorne rozmowy telefoniczne zawsze od 4 lat są takie same: i jak? masz spokój? i tu pada odpowiedź - różna.
Najbardziej przeżywam wieczorem kładąc się do łużka. Modlę się tak długo, aż nie zasnę o to, żeby miał spokojną noc, a jeśli musi gdzieś jechać, komuś pomóc, czy wręcz uratować kogoś, to żeby NIC mu się nie stało.
Dopiero rano, jak zadzwoni do mnie: już jestem w domku, to mogę być spokojna.
Trudno to opisać. Wy pisaliście o swoim stresie i o odreagowywaniu go. Ale to jest związane z waszym zawodem i tym co robicie. Ja swój zawodowy stres również mam, 10 lat pracy na stanowisku majstra budowy. Stres i niepokuj związany ze strażą jest 10*silniejszy i co gorsze jestem w nim sama.
Małżonek mnie zawsze uspokaja: zawsze wchodzę w ODO... itp. ale jak mam mu wierzyć, jak kiedyś w programie o strażakach sfilmowali właśnie jego akcję. Mój własny małżonek wchodzi do zadymionego pomieszczenia BEZ ODO!!!!! Tłumaczył się oczywiście, że w telewizji to tylko tak strasznie wyglądało.... blebleble
Na domiar tego to ja muszę być dla niego wsparciem. Kiedyś tydzień nie mógł dojść do siebie po tym jak otwierał mieszkanie, a w środku leżała nieżyjąca kobieta... naga, z otwartymi oczyma.
I jak ja mam sobie wytłumaczyć, żeby się nie martwić?
Co zrobić, żeby tak tego nie przeżywać?
Skoro ja sama siedzę dzisiaj przygnębiona, bo dzisiaj musiałam CZTERY RAZY przejść obok wypadku karetki pogotowia z osobówką i tramwajem (Wrocław, Purkiniego i św.Katarzyny, 3 rannych, 2 wozy PSP, wycinanie z samochodów, oleje na skrzyżowaniu i pełno krwi) a co dopiero Wy, którzy musicie te samochody ciąć....?
To są pytania bez konkretnej odpowiedzi, bo każdy musi znaleźdź swój własny sposób.
Czy wasze kobiety, mamy, dziewczyny, żony również aż tak się o Was martwią?
A może nie mówią Wam o tym?!
Pozdrawiam Was i Wasze rodzinki.
P.S. Przytulcie ich czasem na do widzenia!!!