Podczas pierwszych szkoleń d-ców JRG w początkach lat dziewięćdziesiątych z zakresu chemiczno – ekologicznego, które odbywały się S.A. w Poznaniu, miałem przyjemność poznać i przebywać przez ten czas z obecnym Miłościwie Mam Panującym. Powiem tak – był to normalny facet, co prawda nieco odbiegający od tych co mieli syndrom zerwania z łańcucha, gdyż zamiast delikatnie powiedzianego piwa itp. uciech, wolał z kolegami pograć w kosza i muszę przyznać, że nawet całkiem dobrze pogrywał i był zorientowany o co w tej grze chodzi.
Później z uwagi na przeciwległe położenie województw skąd pochodzimy, od czasu do czasu widywałem przyszłego Pana Generała w telewizji, gdy udzielał krótkich informacji po wyjściu ze „strefy”, po dokonanym rozpoznaniu kolejnych zdarzeń chemicznych, zaznaczam, że uczestniczył w działaniach chemicznych będąc także 01. Z tego co wiem to za pierwszych rządów prawicy był u władzy na szczeblu wojewódzkim, następnie pełnił nie mniej zaszczytną funkcję D-cy JRG ze specjalizacją chemiczną. W dalszej kolejności na pewno przed objęciem rządów SLD był 01.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych za sprawą „mgr” miałem możliwość zetknąć się ponownie z Panem Komendantem. Uczęszczaliśmy do dwóch różnych uczelni. Pan KG „mgr” bronił na AGH.
Wg mojej subiektywnej oceny stwierdzam, że nie był to gość z pokroju „bufonów”. Krótki okres bezpośredniej styczności nie upoważniają mnie do wydawania cenzurki, ale zawsze postrzegałem tą postać pozytywnie, w kategoriach „JUŻ KOMENDANT A JESZCZE NIE ŚWINIA”. Jako anegdotę słyszałem, że ponoć jako nieliczny D-ca JRG w kraju miał odwagę zareklamować w miejscowej S.A. stan przygotowania do zawodu jednego z jej absolwentów, który trafił do jego jednostki.
Trafienie do KG jest zapewne dla wielu oficerów wielkim przeskokiem, wg mojej skromnej oceny to jest tak – jak przejście zdolnego zawodnika z III bądź z II ligi do ekstraklasy, którego kariera zawodowa zależy od bardzo, bardzo wielu czynników, czego przykładem może być obecna metamorfoza „Wisełki”, „Kolejorza” no i oczywiście Legii.
A, że pewne zmiany w PSP muszą następować – to nie podlega dyskusji. Sami sobie napędzaliśmy kierat zadań, biurokratycznych, czasochłonnych opracowań, ocen, analiz, zestawień, projektów unijnych etc. Ale takie są czasy, dlatego wiele bardzo zdolnych ludzi z systemu zmianowego unika jak „ognia” pracy w systemie 8 godzinnym – minimalizm. Jak sami wiecie np. w PSP nie jest problemem wyjazd do akcji załóg i oficerów operacyjnych, ale największą udręką dla wielu d-ców i dyspozycyjnych jest sporządzenie (jak się później okaże trafnego !!!) opisu zdarzenia i jego przebiegu, wypełnienie kwitów itp.
Przy czym biorąc pod uwagę obecny poziom naszej formacji, posiadaną kadrę dowódczą jej aspiracje, funkcjonujące mechanizmy i trędi do rozwoju – wg mojej oceny wprowadzane zmiany z założenia uwsteczniają PSP o kilkanaście lat. Wiele osób musi to przeżyć i przeboleć, aby za kila lat było to normalką. Ale za tym muszą pójść także mechanizmy korygujące szeroko pojęte szkolnictwo pożarnicze i system doboru kandydatów do poszczególnych korpusów.
Panowie pamiętamy lata 90 kiedy strażak na siłę musiał zostać podoficerem. Natomiast po dojściu do władzy Pana Komendanta z jedynie słusznej C.S., mówiło się, że gro obsady wozów bojowych będą stanowili aspiranci. A w PSP, a szczególnie w JRG póki co są potrzebni proporcjonalnie strażacy, podoficerowie, aspiranci no i ten wiodący – ale to ma być oficer z prawdziwego zdarzenia i z głową i z jądrem. I pomimo, że zszedłem w meritum wynikającym z tytułu zadanego przez „klon” i co nieco długiego przynudzania, to uważam, że jeżeli to zostanie rzeczywiście do końca zrealizowane, to za parę lat będziemy patrzeć na to, jak na coś naturalnego. I jeszcze dodam, że postawiłbym duży koniak Panu Generałowi K.K i ekipie decydującej się na tak radykalne i niepopularne zmiany za wprowadzenie zdrowych i klarownych mechanizmów awansowania na wyższe stanowiska, włącznie z obowiązkiem rozpisywania konkursów. Stabilizacji również wymaga system kształcenia na poszczególnych szczeblach, aby nie było takiej sytuacji, jak miała miejsce w niedalekiej przeszłości, że niejedna „dupcia” aby uzyskać tzw. podoficerskie przygotowanie operacyjne, umożliwiające start do S.A. dublowała kurs podoficerski administracyjny (tuż po nim) kursem standardowym „podziałowcom”. Paradoksów w naszej formacji jest znacznie więcej, ale w przedmiocie prowadzanych zmianach występuje znaczny opór materii, czego przykładem jest wiele wątków niniejszego forum.