Nie mam nic przeciwko telefonom podczas dysponowania czy akcji pod jednym warunkiem - dzwoni tylko dowódca (lub ewentualnie kierowca). Ale spotykam sie z sytuacjami, że po włączeniu syren dzwoni alarmowy, gościu przedstawia sie które OSP, dowiaduje się co i jak i mówi że wyjeżdżają, po chwili dzwoni drugi, pyta i na koniec twierdzi że wyjeżdzają, potem trzeci, czwarty itp. A po 10 czy 15 minutach na stacji słyszę że jednostka taka a taka jedzie do zdarzenia. I teraz jak mam ocenić sytuację w zakresie ilości dysponowanych sił skoro wg informacji pierwotnej zastęp powinien byc juz na miejscu a dopiero wyjeżdża z garażu. Kilka razy po takich numerach opier..... naczelnika żeby sobie ustawił ludzi ale pomogło najwyżej na kilka miesięcy.