No więc nie ma chyba kontrowersji - oczywiście, jak podejmujesz decyzje - nawet z jadącego samochodu, to kierujesz/odpowiadasz, ale przed podjęciem decyzji nie można Cię obarczyć odpowiedzialnością za przebieg wydarzeń. Jesteś odpowiedzialny - oczywiście, ale tylko w zakresie i od momentu podejmowanych decyzji - sama obecność niczego nie przesądza - tak jak przybyły dowódca wyższego szczebla najpierw "się zaznajamia...". Nie mówimy tu o zaniechaniach, zakladamy profesjonalizm, dobrą wolę i dochowanie należytej staranności. Ja nie namawiam do opóźniania decyzji, widząc przez szybę leżącą cysternę musiałeś wydać decyzję, na szczęście miałeś megafon... Ja twierdzę, że czasami KDR jeszcze nie wie, co się dzieje, prowadzi rozpoznanie, jeszcze nie wydał żadnej decyzji, bo nie wypracował zamiaru taktycznego i nagle jest nieszczęście - jego odpowiedzialność za tragedię może być wykluczona, mimo, że był na miejscu zdarzenia, dowodził, był KDR i nawet dysponował rozpoznaniem wstępnym od dyżurnego SK. Podobnie ma lekarz - przybył o godzinie x, został koordynatorem m.d.r, według ustawy (!) rozpoczęła się akcja prowadzenia medycznych czynności ratunkowych, on jest kierującym tą akcją (podobnie jak KDR jest kierującym wszystkim), ale dostęp do poszkodowanego uzyskano 12 minut później, okazało się, że nie żyje, bo się, np. wykrwawił - a kilka minut temu jeszcze było go słychać. Według prostej interpretacji przepisów wstępując w obowiązki kierującego a.p.m.c.r. obejmuje odpowiedzialność - i co, jego odpowiedzialność/wina? Media będą wyły - "karetka na miejscu, a pacjent umarł", prokuratura wdroży postępowanie, ale sprawa wyparuje, bo pierwszy lepszy biegły wyjaśni, że odpowiedzialność trwa od momentu wydania decyzji i działań, do których musza być przesłanki, chyba, że było zaniechanie... Ale jak w podobnej sprawie biegły strażak powie: jak KDR przybył, to odpowiadał - może dojść do sądu, a to niemiłe....