Ostatnio mieliśmy podobne zdarzenie jak opisane w artykule. Po dachu kamienicy chodził łabędź, mieliśmy go zdjąć i odwieźć na staw. Na miejscu okazało się to kaczka, rozkładamy drabinę, jeden zaczyna wchodzić, kaczka odlatuje na inny budynek. "Zwierzę udało się w bliżej nieokreślonym kierunku", koniec działań, wracamy do bazy. Ze zwierzęcych historii to jeszcze na przykład łapaliśmy ranna sarnę, "ratowaliśmy" łabędzia, który wleciał na teren ogródków działkowych i nie umiał odlecieć, szukaliśmy na obwodnicy miasta łabędzia, który ponoć spacerował sobie po drodze... No cóż, służba nie drużba, wyjeżdżać do tego musimy, nie ma zmiłuj.