cóż ja na to poradzę, że często bywam niezrozumiany? widocznie nie dorastam do niektórych przeratowników... czy gdzieś mówiłem/pisałem, że zabezpieczanie doraźne przed dalszymi zniszczeniami (zalaniem) budynków jest niewskazane? czy może jasno się wyraziłem, ze jest to w gestii, a często w obowiązku właściciela/administratora? tak trudno to zrozumieć? powtórzę się - chęć pomagania wszystkim zaciera wam granice obowiązku i zdrowego rozsądku; co do mienia gminy - jak burmistrz chce je zabezpieczać rękoma OSP, to niech robi w ramach umów cywilnoprawnych ze środków przeznaczonych na utrzymanie i remonty mienia komunalnego, a nie z budżetu na ochronę przeciwpożarową; zerwało dach - straż przeprowadza ewakuację, jeśli jest konieczna, nadzór budowlany ocenia stan - jeśli dalsze użytkowanie jest niemożliwe, to wydaje stosowną decyzję i tutaj rola PAŃSTWA się kończy; dalej obywatele muszą sobie radzić sami - jest pomoc sąsiedzka, wolontariat, łańcuch ludzi dobrej woli, są w końcu UBEZPIECZENIA jak również podmioty prowadzące działalność gospodarczą w zakresie usług budowlanych i handlu materiałami budowlanymi; zawsze byłem i pozostanę przeciwnikiem zapomóg, pomocy doraźnej, symbolicznych zasiłków i tego rodzaju rozdawnictwa środków publicznych - krzywda jest wyrządzana beneficjentom tej "pomocy" i reszcie społeczeństwa, ale żeby to zrozumieć, trzeba myśleć samodzielnie, a nie być zaślepionym poprawnymi politycznie tezami; socjal komunistyczny zastąpiliśmy eurosocjałem i "trzecią drogą", które nas do niczego dobrego nie doprowadzą; skutkiem będzie powszechny brak zdolności do samodzielnego funkcjonowania i "samoradzenia"; będziemy czekać, aż ktoś zrobi wszystko za nas, albo przynajmniej powie nam jak to zrobić, a co najgorsze, przestaniemy myśleć; bo przecież jeszcze mogłoby to nas doprowadzić do odmiennych wniosków niż wizja serwowana przez mainstreamowe media i "elity" intelektualne; dalej więc róbmy wszystko, czego od nas zażyczy sobie ktokolwiek - że przypomnę chociażby kury...
brak pokrycia dachu sam w sobie nie jest zagrożeniem, a nawet jeśli jest (np. zwisające elementy pokrycia), to wystarczy wyznaczyć strefę zagrożenia, zabezpieczyć przed dostępem osób postronnych i oddać temat właściwym podmiotom; zważcie też, że często pierwotną przyczyną takich zdarzeń nie są zjawiska atmosferyczne, lecz błędy projektowe i wykonawcze; przykro mi, jeżeli ktoś mnie nie rozumie, ale widocznie moje umiejętności w zakresie komunikacji nie są wystarczające;
MIKO - cały czas na terenie jednej MOJEJ inwestycji zmagam się z niekorzystnymi zjawiskami atmosferycznymi (opady, zalanie wykopów), ale zawsze sam CHRONIŁEM swoje mienie; nie ratowałem, a zabezpieczałem i chroniłem; łatwo granice pomiędzy tymi pojęciami przekroczyć, a jeszcze łatwiej jej nie zauważyć;
rozważ taki przykład z życia:
dostajesz wezwanie do podejrzenia obecności gazów w pomieszczeniach mieszkalnych; na miejscu detektory wskazują przekroczone NDS tlenku węgla i obecnośc siarkowodoru; jako przypuszczalna, a wręcz oczywista przyczyna jawi się nieszczelność komina spowodowana jego wyeksploatowaniem i stosowaniem niewłaściwego paliwa; co robisz?
zgodnie z Twoją "doktryną ratowniczą" powinieneś usunąć zagrożenie poprzez rozbiórkę komina i postawienie nowego; no bo przecież wentylacja, zakaz eksploatacji komina do czasu usunięcia nieszczelności nie wystarczą; zwłaszcza w stosunku do 70-ciolatki, na którą dzieci i wnuki się wypięły;
a kol. max na temat budownictwa to już ma wiedzę wręcz porażającą...