Dziewczyny w OSP - jak najbardziej. Kwestia wyszkolenia, wiedzy,trochę oleju w głowie,motywacji,chęci i przede wszystkim - zgrania z zespołem. Bo jeśli tego nie ma to niestety, dobrze nie będzie.
Znam dużo dziewczyn w OSP. Jedne sobie radzą,inne nie. I rozbraja mnie kiedy dziewczyna próbuje na siłę, (już!teraz!popatrz na mnie!ja umiem!) udowodnić płci przeciwnej,że się nadaje.Bardzo powszechne są też manifestacje w stylu " mamy takie same prawa! traktujcie nas jak równy z równym" Tylko po co? Działaj, ale nie na pokaz,żeby cokolwiek udowodnić, tylko tak jak potrafisz. Korzyść podwójna - taka dziewczyna przekona się na co ją stać a i zespół być może przekona się,że warto dać szansę.
W niektórych postach w tym wątku można doszukać się czegoś w stylu "zrobiłyśmy badania i kursy i teraz będziemy jeździć ach!, och! jak fajnie!"
U mnie fajnie nie było. Był kopniak w cztery litery.I następny, i następny... Okazało się,że to, co miało sprawiać frajdę i do czego się dążyło wcale takie piękne nie jest. A straż to nie tylko wyjazd z boksu polać wodę na palącą się trawkę za remizą. I tylko od danej osoby zależy czy to pokocha czy nie i czy zostanie w szeregach jednostki.
Ja zostałam. Podobnie jak wiele innych kobiet w OSP w całym kraju.Jedne musiały pokazać co potrafią, inne dostały kredyt zaufania i wsparcie.
A niektóre z tych,które tak zajadle walczą o bycie zauważoną być może nie dostały tego przysłowiowego "kopniaka".
Dużo wytrwałości Wam życzę dziewczyny! I szczyptę pokory. Mniej słów, więcej czynów