W Kielcach udało się opisać codzienność i przy okazji pobić rekord 2 idiotyzmów
http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100611/POWIAT0104/9040610281. Idiotyzm pierwszy: duży facet w gaciach, w kolorowym ubranku z napisem ratownik medyczny na pleckach nie zdecydował się na wybicie szyby w samochodzie, bo w rozporządzeniu minister mu na to nie pozwolił.
2. Idiotyzm drugi: strażak w upalny dzień ubrany jak eskimos asystuje konowałowi w krótkim rękawku. Obaj są ofiarami tego samego ratowniczego systemu.
Dwa idiotyzmy dwa światy, wspólna przyczyna i jeden rezultat.
Pierwszy idiotyzm, znakomicie wyjaśniła pani dyrektor Marta Solnica (tekst w ramce). Pani układ nerwowy skurczony do gałek ocznych nie odczytał w Piśmie upoważnienia do wytłuczenia szyby w samochodzie. Jednocześnie pani dyrektor odważnie deklaruje, że sama podjęłaby ryzyko bezrobocia i skutków procesu cywilnego i wybiłaby szybę. Czy jako dyrektor do spraw medycznych Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego podejmowała jakieś kroki w celu wypromowania swojego światopoglądu wśród podległych pracowników, piastując dyrektorskie stanowisko - nie wspomina. Innymi słowy zarówno na płaszczyźnie zawodowej - dyrektor, jak i na etycznym zbiera wszystkie wysokie noty.
Jeśli pojmuję intencję pani dyrektor, odpowiedni przepis - rozporządzenie powinno posiadać obszerny załącznik precyzyjnie opisujący kiedy i jak ratownik medyczny może wybić szybę, wejść do rzeki do kolan,
nacisnąć klamkę, potrzymać za rękę itd. Byłaby to istna dyrektorska nirwana. Układ nerwowy mógłby się dalej kurczyć aż do skali niezbędnej do przekładania bardzo ważnych dyrektorskich dokumentów z kupy na kupę.
Drugi idiotyzm jest także systemowy. Kolejne niedoskonałe prawo. Brak zapisów kiedy strażak może zdjąć orzeszek z głowy ogranicza kolejnych generałów w zadekretowaniu "dobra" jako obowiązującego stanu. Ludzie dysponujący batalionami i dywizjami a ostatnio nawet flotyllami na każde miejsce, gdzie rozpanoszyło się "zło" mają spętane ręce przez złośliwego ministra w kwestii czy do noszenia worków trzeba także nosić toporek. Bidulki...
Na szczęście jak zawsze jest rozwiązanie! W tym przypadku aż dwa!
Pierwsze - udoskonalić kulejące prawo, zatrudnić kolejnych urzędników, którzy na podstawie swoich kompetencji i analizy przypadków napiszą rozporządzenie giganta, półtonowego dziennika ustaw, który ureguluje ostatecznie kto, z kim, kiedy, czym może zrobić. Z dodatkowym załącznikiem dla generałów z wykropkowanymi linijkami, gdzie minister in blanco pozwoli w razie konieczności dużym harcerzom wpisać co im tylko do głowy przyjdzie mając automatyczny podpis ministra a nie broń boże któregoś z harcmistrzów.
Drugie - ucieczka w przód! Skoro problemem jest drobiazg zbyt małych uprawnień generalskich, dlatego należy jak najszybciej stworzyć stanowiska marszałków albo papieży ratownictwa. Uzbrojeni w odpowiednie zaszczyty nowi urzędnicy uregulują ostatecznie problem czy w pontonie trzeba siedzieć w aparacie powietrznym jeśli jest to strefa zagrożenia. Cienkość jest taka, że i tak zawsze jakaś sfera pozostanie poza ich zasięgiem i potrzebne będzie szybkie stworzenie etatu "boga" z uprawnieniami wszechmogącymi aby ostatecznie problemy rozwiązać.
Do tego czasu drogie społeczeństwo opłacające te piramidy urzędnicze - uważajcie na siebie, pijcie dużo wody, unikajcie słońca, jesli macie na kogoś liczyć - liczcie na siebie.
bezendu bezendu bezendu bezendu
[załącznik usunięty przez administratora]