Temat stary jak świat i poruszany już nie raz na tym forum.
Ślizki, jak widzę, przebywa jeszcze na etapie rozwoju emocjonalnego, w którym dominuje jeszcze idealizm. Pragmatyzm, zwykle jest tym następnym etapem, do którego należy dojrzeć.
Straż, to nie kółko różańcowe a remiza, to nie jest świątynia. W wielu miejscowościach remiza, to nie tylko garaż dla samochodu pożarniczego, ale również obiekt, który wybudowano w czynie społecznym, aby zaspokajał potrzeby kulturalne lokalnej społeczności.
Czy impreza kulturalna wyklucza spożywanie alkoholu? Oczywiście, że nie a przykładem niech będą chociażby wernisaże wystaw, na których serwuje się alkohol dla gości.
I tu wchodzimy w temat, który się określa ogólnie jako „kultura picia”.
Swoją pożarniczą przygodę rozpoczynałem ponad dwadzieścia lat temu i doskonale pamiętam ówczesne, niewiele mające z taktyką pożarniczą pospolite ruszenie i spust alkoholu jaki strażackim spotkaniom towarzyszył. Sam byłem świadkiem, jak komendant gminny wystawił gospodarzowi mandat za zadymienie drogi (tak, tak, kiedyś mieliśmy takie uprawnienia), po czym prosto z akcji, samochodem pożarniczym udaliśmy się do pijalni piwa, gdzie kasa została „upłynniona”.
Te czasy, na szczęście już dawno minęły, niemniej alkoholu, nie da się wyplenić. Należy tylko zbudować zasady, na jakich spożywa się go właśnie w remizie.
Dlaczego moi strażacy mają z butelką piwa siedzieć na przystanku, czy na ławeczce przy sklepie, jak mają SWOJE pomieszczenia? Czyż nie należy się człowiekowi, który za darmo z...pla, kawałek enklawy, gdzie może się odprężyć?. Przecież powszechnie wiadomo, że mecz lepiej się ogląda w męskim gronie z browcem w łapie.
A co będzie jak „zawyje”? I'm sorry Winnetou, kto wypił pomacha tym, którzy nie muszą uzupełniać płynów i zamknie bramę. Każdy sam sobie ustala priorytety.
Odwiedziłem kiedyś remizę kolegów z zachodniej granicy, gdzie gospodarze, beż żadnej żenady pokazali mi pomieszczenie zastawione po sufit skrzynkami pełnymi piwa. Dla nich to normalne, jak chcesz pić, idziesz i bierzesz butelkę, czy dwa i gasisz pragnienie – u nas pewnie chłopaki by nie spoczęli, póki nie opróżnili by ostatniej butelki. Nieprawdaż?
We Francji odwiedzając jednostkę ratowniczo gaśniczą widziałem strażaków podczas posiłku. Na stole kilka gatunków win. Nasi pewnie by nie wstali od stołu, nie opróżniwszy wszystkich a żabojady po lampce... i już. Można?
Nie popadajmy w paranoję, stare porzekadło mówi „strażak nie wielbłąd, wypić musi”, jednak myśląc o młodym strażackim narybku, prezentujmy postawę umiejętnego picia, nie każde musi się kończyć resetem systemu.