Nie jestem 'geniuszem narodu', nie uzurpuję sobie monopolu na prawdę, wiedzę, nie jestem żadnym ekspertem. Nauczono mnie za to całkiem sporo, a wiedza ta jest praktyczna. Ja po prostu zabiegam o elementarny szacunek dla wszystkich pokoleń ludzi, z lewa i z prawa, który przez wieki tworzyli teorie ekonomiczne, stosowane na całym świecie w praktyce w polityce gospodarczej! Ja wiem, że taka ekonomia czy filozofia w zwykłym życiu nie jest do niczego potrzebna. Jest takie fajne porównanie: przedsiębiorca nie musi mieć wszystkich teorii ekonomicznych w jednym paluszku, ale intuicyjnie się do nich stosuje (nawet ich nie znając), tak samo, jak zawodnik uderzając w piłkę nie myśli o prawach fizyki, trajektorii lotu. Polecam jakikolwiek najprostszy podręcznik! To nie jest czarna magia, to nie są zakulisowe machinacje. To nie jest też nauka jak chemia, nigdy nie ma 100% pewności, czy konkretna teoria się sprawdzi. Ale ogólne prawa jakoś zawsze się sprawdzają. Można zacząć od choćby Wiki, myślenie i wiedza nie bolą.
Jakich konkretów wymagasz? Przecież nie przygotuję na poczekaniu kilkusetstronicowego raportu o możliwym wpływie obniżenia akcyzy na ceny detaliczne paliw! Jeśli spodziewałeś się garści niezwiązanych z sobą numerków - nie tędy droga. Mogę przedstawić swoje teorie, oparte na dostępnej wiedzy. Tyle.
Ja doskonale rozumiem, że nie jest różowo, że 'u nas na dole' koszty jazdy samochodem rosną, itd. Absolutnie nie uważam kolegi za 'słabego', 'do bicia' - ja tylko mówię, że jeśli chcemy o czymś poważnie rozmawiać, nie powinniśmy bić się na argumenty osobiste (poniosło mnie z tym komentarzem, przepraszam) i te niepoparte wiedzą. Ale to nie jest 'wyimaginowany świat'. Te problemy są realne. Nie żadnym jest argumentem, że 'nie obchodzi mnie nic ma być dobrze'. To jest z kolei zamykanie się w czterech ścianach, z klapkami na oczach. Jeśli kolega nie chce słyszeć o chłodnym, racjonalnym podejściu do tematu, 'bo mi jest źle, niech ktoś za mnie to naprawi' to nie mamy o czym rozmawiać. Ja też nie chcę, żeby moja rodzina musiała wydawać coraz więcej na benzynę, jedzenie, prąd, nie jestem żadnym milionerem, każda podwyżka boli. Ale muszę przyjąć do wiadomości, że nie ma cudów, nie ma czarów, są tylko prawa rynku, ograniczone zasoby i ludzkie pragnienia i potrzeby. To tak pewne jak śmierć, jak skład powietrza.
A co do pytań (bo chyba właśnie o nie chodzi?)
'Przy tych samych zarobkach'
'płacić za litr benzyny co moi sąsiedzi z zachodu?'
Ropa jest jednym z najbardziej 'zglobalizowanych' produktów. Nie uciekniemy od wzrostu cen. Złóż własnych nie mamy, nie możemy lokalnie zwiększyć wydobycia. Kupujemy ją jak wszyscy, z rynków światoych, niezależnych od nas. A manipulowanie akcyzą ma bardzo krótkie nogi. Jak mamy wpłynąć na producentów? Ładnie poprosić? Kontrolowanie cen (jakieś prawne limity) nie ma sensu - ktoś będzie musiał pójść wtedy z torbami - rafinerie (bo nie będzie im się to opłacać) albo budżet państwa (bo trzeba będzie dotować), czyli podatnicy. Politycy też są bezsilni. Rynek jest bezuszny. Jeśli czegoś jest coraz mniej, bo jest tego ograniczona ilość, a ludzie chcą więcej i więcej, to będzie to drożało. Możesz zapytać kogoś z Orlenu, BP, Rafinerii Gdańskiej - powiedzą Ci coś w ten deseń.
'płacić wieksze marże do banku niż moi sąsiedzi z zachodu?'
Szczerze? Nie wiem. Mogę się tylko domyślać. Nie jest tajemnicą, że bodajże 52% Polaków nie ma i raczej nie chce mieć konta w banku, nie mówiąc już o korzystaniu z innych, dochodowych dla banków usług. Może to banki powinny zachęcać ludzi do siebie, obniżając ceny różnych operacji. Ale na razie mają ograniczoną klientelę i muszą na czymś zarabiać (mój bank w UK też musi na czymś zarabiać - zarobił na karze za debet, konto i kartę mam za friko). Sytuacja powinna wkrótce się wyrównać. Zauważ, że za wiele rzeczy nadal płacimy zdecydowanie mniej. Musi być jakaś równowaga. Wspólny, zacieśniający się rynek to wszystko skoryguje - i na lepsze (np. rozmowy telefoniczne, banki, nowe samochody), i na gorsze (np. paliwo, żywność, papierosy). Będzie się to działo szybciej lub wolniej, ale pomału do tego dojdziemy. Do zarobków też.