Czy będąc absolwentem wyższej uczelni technicznej, mając uregulowany stosunek do służby wojskowej, kierunek studiów przydatny również w straży jest sens "pchać" się do służby mundurowej?
Pytając o sens chodzi mi o to, czy to nie zmarnowane 5 lat na uczelni, bo w zasadzie w straży wszyscy zaczynają równo, nabór z ulicy, badania i jazda (czyli staż 3 lata i podział), więc w zasadzie 3 lata zdobywanie wiedzy "zawodowej", pozostając z wiedzą zdobytą na studiach w miejscu.
Jak wyglądają później perspektywy dalszego rozwoju zawodowego, szkoły? Kursy? Wszystko rzeczywiście zależy tylko i wyłącznie od komendanta? Czyli można utknąć z wyższym wykształceniem na dobre?
Czy ewentualnie liczyć na jakieś nowe, cywilne etaty od przyszłego roku, z racji tego, że podobno wszystko zmierza ku ucywilnieniu "biura"?
Czy zupełnie sobie odpuścić, i szukać czegoś w swoim zawodzie? Dodam, że w zasadzie straż to "konik" od dzieciństwa, w rodzinie też są strażacy, swego czasu były przygotowania do oficerskiej w warszawie, ale nagła zmiana planów i zlądowałem na uczelni technicznej.
Podsumowując, straż od zawsze mnie ciągnęła, ale zawsze coś stawało na drodze, a od przyszłej pracy oczekuję, spełnienia zawodowego przy oczywiście przyzwoitych zarobkach, pozwalających na zapewnienie bytu rodzinie.
Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.