Witam!
Miałem swego czasu taki przypadek:
Byłem d-cą zmiany w m.wojewódz. K-dt sam (za kołnierz nie wylewający), już po dzwonkach o zmianie służby "napuszczony" przez p. sekretarkę /ufff!!!/ wpadł na rozchodzącą się zmianę i stwierdził, że co najmniej 80% jest po
spożyciu Tak wogóle to mamy pisać raporty o zwolnienie, bo i tak Nam idzie na rękę. Bardzo chciał kogoś zastraszyć, by wbrew wszystkiemu zaczął donosić.
Nie mieliśmy takiego obowiązku, ale chyba w 12 zapakowaliśmy się jakoś do busa /z p. sekretarką oczywiście z przodu/ i udaliśmy sie na badanie krwi, a co!
Cd.. to, że jedziemy wg. niej <tam>, a My - gdzie indziej! Później przyłapałem ją jak sama niesie probówki do laboratorium. Mało nie doszło do ponownego pobierania krwi (szkło by się roztrzaskało!).
W międzyczasie do chwili ujawnienia mi wyników badań, trwało nadal zastraszanie zmiany.
Efekt końcowy był taki, że nikomu nic nie wykazało, a koszty badania i transportu poniosła Komenda, a wg. mnie powinien osobiście K-dt, wraz z tą panią, bo nie było żadnych przesłanek ku temu. Próbowałem, by ich obciążono, ale wiadomo jak to kiedyś było...
Pozdr.
Ps. Prywatnie o mało mu później za To /będąc już gdzie indziej/ w dupę nie nakopałem, ale dobrze, że się jakoś powstrzymałem.