Autor Wątek: Jak naprawić związki /długie/  (Przeczytany 5939 razy)

Offline pszemek

  • Strażak Sam
  • *
  • Wiadomości: 428
Jak naprawić związki /długie/
« dnia: Marzec 28, 2008, 00:09:13 »
Od trzech lat myślę o napisaniu tego tekstu i dopiero teraz zebrałem siły, choć zaczynałem na serio już parę razy. Teraz gdy to poprawiam nadal nie jestem z niego zadowolony...

Tematów takich jak ten obecnych jest na forum cała masa i niestety z przykrością muszę stwierdzić, że wszyscy się mylicie! Tak po prostu - wszyscy. I krytykanci ZZ i zwolennicy, do których się zaliczam. Nawet bardziej - zaliczam się wręcz fanatycznie. Tyle, że interesują mnie wyłącznie zawodowe związki pracownicze i ten ich fragment działalności który dotyczy spraw pracowniczych.

Dokładniejsza teoria szumowiny
=========================

Szumowina to istota bezideowa i bez kręgosłupa. Poświęcająca 100% czasu na realizację własnych celów dowolnymi dostępnymi w danym momencie metodami.
Szumowina nie ma zasad, więc oczekiwanie, że szumowina się zmieni jest po prostu głupie. Szumowina gastronomiczna, która stanowi zapewne promil objętości może skutecznie obrzydzić danie.  To, że pod spodem kipi smakowita zawartość nie ma nic wspólnego z breją na powierzchni. Kibicując jedynie zdrowej tkance, lub posługiwanie „wiarą”,  z pewnością nic się nie dokona w walce z szumowiną. Szumowinę w zupie albo się upierdliwie wybiera łyżką przez cały czas gotowania, albo odlewa pod koniec, marnując część zawartości, można też zamknąć oczy i przełykać szumowinę w talerzu. Podobnie jest w życiu.

Czy można wygrać z szumowiną?
W zasadzie nie. Przeciętny człowiek jest w stanie wykrzesać ekstra 10, 20% dodatkowej energii na  nowe cele, czym nigdy nie wygra z szumowiną. Patrząc chłodnym wzrokiem, nawet jeśli uda się chwilowo pokonać szumowinę, jest to raczej przypadkowe zwycięstwo, bez większego wpływu na rzeczywistość w dłuższym okresie. (szerzej na ten temat w przykładzie 1)

Gdzie są szumowiny?
Patrząc poziomo – wszędzie, wśród polityków, złodziei, strażaków, sędziów, księży, sportowców, kosmonautów.
Patrząc pionowo – szumowina mówiąc kolokwialnie - gromadzi się na powierzchni. To jest przecież najważniejszy cel szumowiny. W organizacji płaskiej – gromadzi się przy władzy, w wielopiętrowej - zbiera się na poszczególnych szczeblach. Powoli, sukcesywnie zawłaszczając dostępną przestrzeń dla siebie, wypierając systematycznie zdrową tkankę. Gdy już uchwyci przyczółek, szumowina rozwija się jak nowotwór, jest to działanie destrukcyjne i najczęściej nieodwracalne, a przynajmniej nie bez znaczącego wpływu dla zdrowia żywiciela. Ciężko wskazać, gdzie środowisko dla szumowiny wydaje się najbardziej atrakcyjne. Jest to jakaś wypadkowa celu szumowiny, swobody działania, umiejętności i ambicji. Najatrakcyjniejsze dla szumowin przeciętnych jest zdobycie średnich szczebli, tych jest ok. 60%, pozostałe, po 20% celują w najniższe i najwyższe szczeble. Niezwykle pouczającą opowieść o szumowinach związkowych napisał Mateusz Cieślak w tygodniku NIE http://www.nie.com.pl/art10131.htm warto przeczytać.

Wystarczy pojąć powyższe zasady, żeby uprzytomnić sobie, że rozwiązanie, jeśli w ogóle jakieś istnieje, może być jedynie systemowe.

Dlaczego tak wyraźnie to akcentuję? Dlatego, że wszyscy, drodzy koledzy i wy oddani związkowcy na forum, których szczerze szanuję, którzy czasem muszą świecić oczami i wy sceptycy, doświadczeni rzeczywistością, często bardzo trafnie, nieufnie odnoszący się do ZZ -  źle wyznaczacie „target” mówiąc językiem mediów. To nie prawda, że podziały przebiegają na linii strona związkowa, strona służbowa. Rzeczywisty podział zawsze przebiega na granicy szumowina - reszta.
Proszę to dokładnie przemyśleć, to bardzo ważne, żeby tą prawdę odkryć i ostatecznie przekodować własne myślenie.

Jeśli ktoś ma nadal wątpliwości, lub mój wywód jest za bardzo teoretyczny, proszę przyjrzeć się dwóm przykładom:

1. Funkcjonowanie dużych spółdzielni mieszkaniowych, jako wybitny przykład bezradności fizycznych właścicieli - członków spółdzielni w stosunku do władz, teoretycznie reprezentujących ich interesy, a w rzeczywistości świętych krów. Idea spółdzielczości jest stara, szlachetna i dobra. Niemal jak idea ZZ. Jednak założenia to jedno a praktyka drugie. Istnieje pewna masa krytyczna, która po przełamaniu uniemożliwia posiadanie praktycznego wpływu na działanie władz spółdzielni. Ten dziwny paradoks jest powszechnie znany wszystkim, którzy są członkami spółdzielni - molochów. Pomijam szeroko dostępne opisy faktów. Praktycznie każdy ma swoje własne lub rodzinne doświadczenia.
Czy można powiedzieć, że członkowie życzą sobie działać wbrew swoim interesom?, nie obchodzi ich najważniejszy składnik ich majątku?, nie mają czasu? - nie Prawda jest taka, że działając w pojedynkę nie mają szans zagrozić jakiemukolwiek istotnemu składnikowi władz spółdzielni. I choć jest tak, że w danym momencie zawsze jest jakaś grupa osób mocno pokrzywdzonych, zdesperowanych, nastawionych na walkę - w rzeczywistości na nic nie mają wpływu. Ich energia słabnie, w kolejce już czekają inni "zdecydowani na zmiany". No cóż, nie mają możliwości przełamania masy krytycznej... Oni mają te swoje 20% ekstra energii, natomiast tam po drugiej stronie jest grupa szumowin wyćwiczona w walce, zaangażowana w 100% i nastawiona na obronę własnych interesów. Nie mająca innych ważnych problemów oprócz tego jednego, budująca latami swoje imperium, posiadająca aparat administracyjny na usługach, co straszniejsze, wszystko to za środki tych członków... Do pozytywnych rozwiązań prawie nigdy więc nie dochodzi. Maszyna jest wypielęgnowana, naoliwiona i nastawiona działami w kierunku swoich przeciwników (członków). Żeby ją pokonać musi dojść do mikrorewolucji. Jakiejś oddolnej masowej kumulacji sił (i środków), która może zagrozić całemu układowi. To zdarza się bardzo rzadko. Musi wystąpić coś tak oczywistego i ordynarnego co zmobilizuje większość (nie jednostki!!). A gdzie tu  wspominać o małych jednostkowych sprawach... giną bezpowrotnie. Dobry zarząd też ma kiepełę i wie, że taką oddolną, doraźną organizację łatwo jest przewrócić. Wystarczy jakaś zasłona dymna, jakaś obietnica, ochłap, cokolwiek. Trzeba być durniem, żeby tak źle kombinować i nie umieć odrobinkę sterować. Choć...- z drugiej strony szumowina dość często bywa durniem... Niemniej jeśli ma choć odrobinę oleju w głowie, nie ma takiej oddolnej mocy, żeby ją pokonać.

Czy widać na tym przykładzie jakieś podobieństwa? Może koledzy druhowie z OSP coś dostrzegli? 

Wnioski i obserwacje z tego przykładu
Podstawową nauką z tego przykładu jest obalenie mitu zawziętego członka, który jako czynownik weźmie się w sobie i od dołu wszystko odbuduje. To nieprawda od początku do końca. Wszelkiej maści wypowiedzi na forum – na odczepnego, typu "nie podoba ci się - napraw to, skrzyknij ludzi w jednostce, zostań przewodniczącym, zmień władzę" - jest całkowicie nieprawdziwa. Jest to nawet akceptowalne ryzyko, ba, wręcz zjawisko pożądane! Czemu nie, niech tam na dole się uzdrawiają, nie mają szans na więcej, ale czemu nie. Nie ma nic milszego, niż stwarzanie pozorów. Tym mniejsze ryzyko i zagrożenie. Możliwości jednej, paru, parunastu, parudziesięciu osób są i tak ograniczone do najniższego terenowego szczebla. Na wszystkich kolejnych te lokalne głosy mogą być reprezentowane przez jeden, może parę, który nie ma samodzielnie na nic większego wpływu. Wiadomo przecież, że od szczebla terenowego, do krajowego, trzeba by mieć własną, sprawną, oddzielną strukturę, żeby zmobilizować członków terenowych, ci poprzez delegatów członków regionalnych, aby ci znowu czegoś dokonali na zjeździe krajowym. Zamiar nie do wykonania. Masa krytyczna nie do przekroczenia. Twoje (wasze) 20% energii przeciw 100%. I do tego to wszystko w jednym czasie... Niemożliwe? – owszem. Bo właśnie takie ma być! Niemożliwe. Ale warto chwilę się zatrzymać, podziwiając piękno tak misternie wyplecionej konstrukcji. Wszystko po to, żebyś drogi związkowcu niczego poważniejszego nie mógł. To dla Ciebie. Ale ty walcz! Ktoś musi walczyć. My szumowiny walczymy przeciwko Tobie, więc jesteśmy chwilowo zajęci.

2. Protesty pielęgniarek
Zadziwiające jest jak wszyscy patrząc na te same wydarzenia wyciągamy różne wnioski. Nasze strażackie środowisko zachęcone wieloma udanymi przykładami protestów pracowniczych marzy o własnym, skupiając się jedynie na prostej kalkulacji kalorii. To znaczy musimy z siebie dać tyle i tyle żeby wywalczyć tyle i tyle. Myślenie życzeniowe. Czy zastanowił się ktoś jaki wyjątkowy walor mają pielęgniarki, że ich protestem żył cały kraj? Co ten protest ma wspólnego z innymi – listonoszy, pracowników Tesco, śląskich tramwajarzy? Gdzie tkwi ta niewidzialna siła, że mobilizacja babeczek w całym kraju jest możliwa włącznie z protestem głodowym, miasteczkiem namiotowym itd, a my mamy problem w zebraniu symbolicznej grupy, żeby była widoczna. Dlaczego tak słabo wychodzi nauczycielom, policjantom, strażakom? Czy ma tu znacznie zjawisko powszechnego dorabiania na boku? Może osławione ograniczenia służby? Może jakieś lenistwo? Nie. Różnica jest podstawowa, choć subtelna. Wszystkie masowe, udane protesty mają jedną wspólną cechę – organizatorzy i uczestnicy wywodzą się z tego samego środowiska, od krzykacza i gwizdkowego po organizatorów – jadą na tym samym wózku. Dodatkowo środowiska te są w naturalny sposób odcięte od najgroźniejszej z pokus – awansowej. Pielęgniarka nigdy nie zostanie ordynatorem, dyrektorem szpitala. Nie można jej wyłowić i przekupić. Kasjerce supermarketu nie można zaoferować wysokiego stanowiska. To wystarczy, żeby zmarginalizować zjawisko szumowiny. Jak piszą to związkowcy – w jedności siła... Jakiej jedności? Jak definiowanej? Z kim? Przeciwko komu, lub za czym? Jak zachować jedność, jeśli członkowie są poumieszczani na wszystkich szczeblach. W naturalny sposób powstaje konflikt interesów. Jeśli dzięki poparciu związku na stanowisko komendanta powiatowego trafi szumowina, która natychmiast kosi wszystkich w zasięgu wzroku i na te stanowiska powołuje swoich kumpli – szumowiny, to o jakiej jedności mowa? Kto w końcu wsiądzie do tych autokarów? Ci wykoszeni, już pozbawieni złudzeń? Ci wierzący, na przekór logice?

Rozwiązanie

Rozwiązanie jest technicznie proste, wymaga tylko połknięcia jednej paskudnie śmierdzącej żaby. Aby złamać monopol szumowin musi powstać, lub się przekształcić odrębny związek zawodowy dowódców. Właśnie tak! Musi istnieć wyraźny podział na związek/ki strażaków najniższego szczebla i opozycyjny związek przełożonych. Tylko dzięki takiej klarownej organizacji jest szansa pozyskania bardzo szerokiego zainteresowania związkiem wśród uczciwych ludzi, zwykłych strażaków. Związek zdeterminowany na pomoc i wsparcie dla swoich członków - nie dla enigmatycznej PSP z jej budżetem, krajowym systemem, reformami, pierdołami.
Związek stawiający na szczycie strażaka, z bardzo rygorystycznym regulaminem.
Który musi umieć powiedzieć także tak - Jesteś dobry, masz prawo awansować, należy ci się, to nie jest kara, ale tu nasze drogi się rozchodzą, takie mamy ustalone zasady. Przechodzisz na drugą stronę barykady. Żegnaj.
Pozornie jest to pozbywanie się najcenniejszych zasobów, ale tylko pozornie. Siła związku co pokazują przykłady zza okna tkwi w ruchu masowym nie w talentach jednostek. To właśnie pokazują pielęgniarki, to one mają rzeczywiste a nie wirtualne sukcesy i liczą się jako realna siła. Natomiast nie mają tego herbatkowe, cherlawe związki chcące mieć ciastko i zjeść ciastko równocześnie. To nie są związki zawodowe to trampoliny dla szumowin w ich szeregach. I choć jest ich w sumie procentowo niewielka liczba – dzięki takiej organizacji ich ohydne uśmiechnie modry szczerzą się ze stołków praktycznie w całym kraju.
Związek, który nadal uczestniczy i obserwuje oraz opiniuje zmiany w zakresie przepisów, służby, organizacji. Jednocześnie wyposażony w najgroźniejszą broń – masowy. Związek tym razem nie do przewrócenia. To związek zdecydowanie skupiony na wytykaniu i domaganiu się praw pracowniczych na najniższym szczeblu. To naprawdę wystarczy. Nie trzeba domagać się kolejnych regulacji, spełnienia których nikt nie pilnuje. Wystarczy usiąść i domagać się tego co już jest.
W praktyce nie trzeba niczego tworzyć. ZZ komendantów sam powstanie. Jeśli już go nie ma. To związek, który się pierwszy zreorganizuje, pożegna członków powyżej dowódcy zmiany ze swoich szeregów, wprowadzi bardzo proste i śmiałe zmiany w funkcjonowaniu i organizacji zbierze całą dostępną pulę. I może w końcu zacznie być normalnie jak w każdym poważnym nieazjatyckim kraju – strażak nawet nie będzie sobie wyobrażał, że może nie należeć do ZZ strażaków.

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marzec 28, 2008, 00:46:05 wysłana przez pszemek »
Każde społeczeństwo, które oddałoby trochę wolności żeby zyskać trochę bezpieczeństwa, nie zasługuje na żadne z nich i straci obydwa
Benjamin Franklin

Fałszywe kłamstwa - Foo Fighters

Offline MCh

  • Stary Wyga
  • *
  • Wiadomości: 131
Odp: Jak naprawić związki /długie/
« Odpowiedź #1 dnia: Marzec 28, 2008, 10:01:40 »
Hm, gratuluję tekstu. W kilku kwestiach mogę mieć troszkę inne zdanie lecz ogólnie pisząc w poszczególnych fragmentach nie sposób sie z Tobą nie zgodzić.

Odnośnie tych i kwestii.

Twierdzę, że ZZ (obojetnie które) powinny z pełną konsekwencją, do bólu korzystać ze swoich uprawnień ustawowych w celu ochrony praw (należnych ustawowo) strażakom. Niby proste lecz z moich obserwacji wynika, że w dużej mierze nie realizowane. Znamy bardzo dużo przykładów kiedy to strażak nie otrzymuje tego co mu państwo teoretycznie zapewnia. Mnożą sie przykłady realizowania swoich (w zasadzie prywatnych) wizji przez pracodawców (KM/KP) w myśl zasady "cel uświęca środki" W myśl tych zasad każe się strażakom  (przynajmniej częściowo) za kursy, każe się strażakom w różny sposób zrzekać świadczeń ustawowych typu ekwiwalent za brak lokalu . Każe się strażakom samym finansować zakup mundurów po okresie stażowym. Niby drobne sprawy lecz jak wielce bulwersujące środowisko. Oczywiście czesto tego rodzaju praktyki są jakoś dziwnie nieuwidaczniane przy różnego rodzaju kontrolach. Jakoś dziwnie nikt nie reaguje (np. KW) na tego typu praktyki. Ba, znane są przypadki nagradzania tychże KM/KP przez ich przełożonych. A ja się pytam, czy Komendant który tak postępuje jest szumowiną czy nie jest ? Czy działacz ZZ który nie interweniuje w takich przypadkach jest szumowiną czy nie jest ? Czy strażak który domaga się ustawowych należności jest szumowina czy nie jest ? A kto w ogóle ma decydować czy ktoś jest szumowiną czy nie jest ?

 Czysto teoretycznie, załóżmy, że jestem działaczem ZZ i naciskam swojego KM/KP aby wyegzekwować u niego wszystko to co należy sie strażakowi. Pan Komendant doszedł jednak do wniosku (po swoich przemyśleniach) że to ja jestem szumowiną ponieważ w jego mniemaniu działam na niekorzyść PSP. Więc pytam który z nas jest szumowiną ? Kto w ogóle powinien wiedzieć i decydować o tym kto będzie szumowina  a kto nie ?

I właśnie tu widzę słaby punkt  w Twoim rozumowaniu. Niezależnie od tego ile i jakich będzie ZZ ryba zawsze będzie się psuła od głowy.  Jeśli pewne patologie będą niezauważane przez przełożonych wyższego szczebla a niższe struktury ZZ nie postawią sobie za cel bezwzględnej walki z nimi to w  tej firmie nigdy nie będzie normalnie. A chyba na normalności powinno nam najbardziej zależeć.

Pozdrawiam.

Offline pszemek

  • Strażak Sam
  • *
  • Wiadomości: 428
Odp: Jak naprawić związki /długie/
« Odpowiedź #2 dnia: Marzec 28, 2008, 12:10:16 »
Już odpowiadam, bo to rzeczywiście ważna kwestia.

Otóż generalnie - oparcie się w jakikolwiek sposób o osobowe źródło recenzji, zawsze w końcu prowadzi do porażki. Wobec tego celem jest właśnie wyeliminowanie pytania "kto ma decydować?". Nikt. Konstrukcja systemowa ma dawać wysoką skuteczność samooczyszczenia, bez odwoływania się do jakiejś ostatecznej kapituły mającej monopol na uczciwość. To można uzyskać poprzez konsekwentne odlewanie szumowiny, niestety często wraz z wartościową treścią, trudno, to koszt czystych rąk- dobro fundamentalne w związku zawodowym. A kluczem jest konsekwentne izolowanie się dołu od pokus góry. To jest bardzo ważny element. Cała szumowina pozbawiona podstawowej motywacji (celu)- zwyczajnie sama odpłynie. Żeby związek zajął się w końcu kupieniem porządnych butów dla strażaków potrzeba zwykłych uczciwych ludzi a nie szumowin. Ta niech się kotłuje we własnym sosie w górnych partiach i między sobą tak długo jak chce, dopóki nie sięgnie łapskiem w dół. Wtedy ten dół mu to łapsko utnie, da wilczy bilet, wystrzeli na orbitę.
Tak naprawdę wystarczy uświadomić sobie, że kilkadziesiąt tysięcy osób kontroluje kilkaset. Całe stado jest prowadzone przez paru kowboi wymachujących kapeluszami i strzelających kapiszonami. Gdyby ta masa jeden raz lekko tupnęła nogą - uświadomiłaby sobie własną moc. Dopóki szumowina robi co chce strażak nie dostanie butów, ubrania, będzie chodził jak łachmaniarz z beretem zwiniętym w ręku. W zamian ma szansę otrzymać coraz bardziej bizantyjskie, pierdołowate materializacje urojonych pomysłów, w postaci centrów, map, defilad, szopek, pokropków itd - a w rzeczywistości stale nowych, coraz bardziej wyrafinowanych kanałów drenowania budżetu. Koniec!
System musi działać odwrotnie. To dół ma recenzować szumowinę, wystawiać jej tymczasowe świadectwa rzetelności, a najczęściej tresować jak psy Pawłowa. Na hasło "związek" mają podwijać kitę i blednąć.
Każde społeczeństwo, które oddałoby trochę wolności żeby zyskać trochę bezpieczeństwa, nie zasługuje na żadne z nich i straci obydwa
Benjamin Franklin

Fałszywe kłamstwa - Foo Fighters

Offline cul2

  • Weteran
  • *
  • Wiadomości: 584
Odp: Jak naprawić związki /długie/
« Odpowiedź #3 dnia: Kwiecień 03, 2008, 10:52:45 »
pszemek
Wiele prawdy, trafne i prawdziwe określenia.
A najbardziej prawdziwe i powtarzające się przez wieki ze skutkiem budzenia się z ręką w nocniku ( choroba narodowa?) jest to poniżej:

Cytuj
"Najpierw przyszli po komunistów, nie odezwałem, bo nie byłem komunistą. Gdy przyszli po Żydów, nic nie zrobiłem, nie jestem Żydem. Potem przyszli po związkowców, nie odezwałem się - nie należałem do związków. Potem przyszli po ateistów i nie protestowałem, bo byłem katolikiem. I kiedy przyszli po mnie -  nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną."
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 03, 2008, 10:55:19 wysłana przez cul2 »

Offline skdz

  • Bywalec
  • *
  • Wiadomości: 22
Odp: Jak naprawić związki /długie/
« Odpowiedź #4 dnia: Kwiecień 10, 2008, 21:33:37 »
... jak nazwać lokalnego szefa NSZZ, który zamyka "kandydata" na członka pod kluczem , wsuwa pod drzwiami deklarację i mówi "nie wypuszczę cie dopuki się nie zapiszesz" (taki niewinny żart)... fakt autentyczny - czy to szumowina?

Offline piotr998

  • VIP
  • *
  • Wiadomości: 1.787
  • Najciekawsze historie pisze samo życie.
Odp: Jak naprawić związki /długie/
« Odpowiedź #5 dnia: Kwiecień 10, 2008, 21:53:22 »
...- czy to szumowina?
Nie, to skończony idiota.  :huh:
"Tam, gdzie wszyscy myślą to samo, w ogóle niewiele się myśli" - H.Geissler
"Kłócić się nie należy, ale jest obowiązkiem jasno określić przeciwstawny punt widzenia." - J.W.Goethe

Offline slawgot

  • Bywalec
  • *
  • Wiadomości: 42
Odp: Jak naprawić związki /długie/
« Odpowiedź #6 dnia: Kwiecień 11, 2008, 01:24:36 »
Cytuj
... jak nazwać lokalnego szefa NSZZ,  - czy to szumowina?
Piotr998 wyraził się oględnie mówiąc "delikatnie" o takowym "idiocie" - ale jak skdz pisze NSZZ - to niebardzo wiadomo o kogo chodzi - czy to NSZZ PP - czy NSZZ "S" - bo ZZS "F" - raczej z nazwy odpada. Może napisz konkretnie - wtedy być może łatwiej będzie sprawdzić czy nie wymyśliłeś tego na potrzeby forum. Bo takie "rekrutowanie" do ZZ - po prostu się w pale nie mieści - jak mówi policjant do kolegi.
"Nie bójcie się przyjaciół. Przyjaciele mogą was tylko zdradzić. Nie bójcie się wrogów. Wrogowie mogą was tylko zabić. Bójcie się ludzi obojętnych. Oni nie zdradzają ani nie zabijają, ale to za ich milczącą zgodą dzieje się zdrada i zabijanie."

Offline --madzia--

  • Początkujący
  • *
  • Wiadomości: 2
Odp: Jak naprawić związki /długie/
« Odpowiedź #7 dnia: Kwiecień 22, 2008, 10:16:55 »
witam.
Piotrze -bardzo ciekawy wątek, ciekawe przemyślenia - gratuluję.
Hmm...w jakiś sposób wiąże się z wątkiem powyżej. pozdrawiam.

Offline fireman

  • VIP
  • *
  • Wiadomości: 1.318
  • Ostatnia umiera nadzieja... no i powoli umiera:)
    • http://www.pl
Odp: Jak naprawić związki /długie/
« Odpowiedź #8 dnia: Kwiecień 22, 2008, 12:23:59 »
Krótko
co do tzw. szumowiny - otóż jak wynika z przykładu kulinarnego - szumowina wypływająca na wierzch pozostawiona sama sobie utopi się w zupie i pozostaje na dnie zwróć uwagę, że już nigdy nie wypływa. Więc nie konieczne jest jej zbieranie dla klarowności przygotowywanej potrawy lub jak piszesz odlewanie z powierzchni wraz z wartościową częścią. Wniosek Szumowiny mogą utopić się same lub można im w tym pomóc.

Siła każdego związku leży w masowości i odnieśmy się do ZZ Solidarność z okresu upadku PRL. Właśnie tam następowało to o czym piszesz to był związek klasowych - klasa tych ludzi to była KLASA SZAREGO CZŁOWIEKA.

Obecnie nie ma silnego związku zawodowego - żadnego, w żadnej grupie zawodowej, gdyż ludziom w tym samym kraju jest nie po drodze w tej samej profesji (np.: pożarnictwo) jest nie po drodze, w tej samej Komendzie jest nie po drodze.
"po drodze" robi się górnikom gdy mają zabrać im prawa emerytalne, ale kiedy jedna kopalnia strajkuje drugiej to już nie interesuje nie ich strefa interesów.

ZZ ogólnie przestały pełnić swoją rolę opisywaną w ustawie o ZZ, dla mnie stały się w pewnym sensie upolitycznione i czasami stają się  trampoliną dla ich działaczy lub jak nie trampoliną to źródłem korzyści i to nie koniecznie o charakterze majątkowym.

Gdzieś na forum był temat "stwórzmy ZZ chłopaków z podziału" - tak to by miało sens przy czym taki związek wyłączyć by musiał d-ców zmian bo im już nie po drodze (choć nie zawsze) z resztą podziału bojowego.

Wiele masz racji choć i wielu miejscach jestem odrębnego zdania. Jedno jest pewne uzdrowienie związków nie nadejdzie oddolnie. Jak łeb w rybie zepsuty i śmierdzi to mycie ogona smrodku nie zlikwiduje. Zadaniem numer jeden dla zdrowej sytuacji byłby jeden związek w PSP, teraz mnóstwo energii idzie na przekrzykiwanie się central związkowych kto co zrobił lub zrobi tylko jakoś mizernie z wynikami, weźmy nasze godziny pracy. Zadanie numer dwa to takie uregulowanie prawne pozycji przewodniczącego ZZ aby nie podlegał jurysdykcji pracodawcy. ja nie muszę mieć przewodniczącego u siebie w terenie wystarczy że mam świadomość i mój pracodawca też ma, że jak nagnie mocno jakieś uprawnienie pracownicze to ten przewodniczący nie będący w jurysdykcji żadnego z komendantów PSP przyjedzie i działać będzie. Podobnie dzieje się w ZZ innych krain np Anglia Czy St.Zjednoczone tam jak pracodawca nawywijał i wie że jedzie do niego przedstawicielstwo jakiejś centrali związkowej, w której zrzeszeni są pracownicy to ... czują przed tym respekt. A u nas jaka jest pozycja przewodniczącego w komendzie miejskiej czy powiatowej :) śmiechu warte.
Kończę bo miało być krótko, a przegąłem.

Offline DEX

  • Strażak Sam
  • *
  • Wiadomości: 492
Odp: Jak naprawić związki /długie/
« Odpowiedź #9 dnia: Kwiecień 25, 2008, 02:03:14 »
Każdy ma swoje doświadczenia kulinarne. Szumowina gastronomiczna bywa różna. Jedną da się odlać, czy wyłowić łyżką, np. w przypadku rosołu. Inną nie, jedynym wyjściem jest przepuszczenie przez dość gęste sito jak w przypadku wywaru na galaretę. Myślę, że w tym przypadku mamy do czynienia z tą drugą, która obejmuje swoim zasięgiem 100 % substancji, tworząc mieszaninę ideologii, poglądów, dążeń, zachcianek, nieudolności, głupoty, itd.
Szumowina już dawno zadbała o to, aby ta reszta była ubezwłasnowolniona. Obserwując proces można zauważyć, że gdy się zaczyna wrzenie – zazwyczaj od dołu – szumowina gwałtownie schodzi w dół tworząc z klarownym roztworem breję, co powoduje ogłupienie patrzącego. Taki widok nasuwa tylko  dwie myśli. Wszystko wylać, ale co dalej ?, lub czekać aż samo się wyklaruje. Ci którzy trochę gotują wiedzą, że szumowina nie odlana odpowiednio szybko pozostawia trwały ślad w potrawie, gdy zostanie późno usunięta lub osiądzie na dnie.

Pozdrawiam
W pewnych kwestiach zgadza się z tobą, ale są i takie, w których mam odmienne zdanie.