hmmm, kurs kursowi nie równy
Może coś znalezionego Ci pomoże, oczywiście nie zapoznać się z programem nauczania, ale "luźnego" podejścia do tematu.
Pierwsza Pomoc w dość specyficznym wydaniu-warto przeczytać do samego końca;)
Artykuł ten został napisany dla kominek.blox.pl przez Lekarza Medycyny Ratunkowej Tomasza Sokorskiego .
Statystycznie każdy człowiek co najmniej raz w życiu staje wobec konieczności ratowania czyjegoś życia.
Pół biedy jeśli na naszej drodze spotkamy nieprzytomnego Kaczyńskiego, Rydzyka czy Kasię Cerekwicką. Ich pod żadnym pozorem NIE NALEŻY RATOWAĆ!
Ale co, gdy przed Tobą padnie trupem św. Andrzej lub - żeby nie popadać w skrajności - ktoś z Twojej rodziny?
Czy aby na pewno wiesz, co należy w takiej sytuacji robić?
Skrócony kurs zawracania ludzi z ciemnego tunelu z jasnym światłem na końcu przygotował specjalnie dla was Tomasz Sokorski, lekarz medycyny ratunkowej, pracujący w Centrum Zarządzania Kryzysowego wojewody jako koordynator medyczny ratownictwa w Klinice Medycyny Ratunkowej Szpitala Uniwersyteckigo w Bydgoszczy, instruktor ACLS - AHA. Jeśli wydaje wam się, że już go gdzieś widzieliście, to dobrze wam się wydaje. Tomasz wyszedł ze słusznego założenia, że skoro potrafimy kopać tych, którzy zamiast pomagać, robią zdjęcia i nakręcają filmy, to przynajmniej sami świećmy przykładem i umiejmy reanimować.
Przeczytanie tego tekstu zajmie ci 8 minut.
Poświęć ten czas i masz spokój do końca życia, bo naukę zapamiętasz na zawsze. Jeśli poniższe instrukcje różnią się od tych, jakich nauczono was w szkole, zabijcie nauczyciela, bo jest durniem i nie ma pojęcia o nowoczesnych sposobach. Mnie np. podawano całkowicie inną liczbę ucisków podczas masażu serca.
No ale przejdźmy do rzeczy.
JAK GADAĆ Z PANIĄ KRYSIĄ?
Czyli wzywanie pogotowia.
Nie panikuj, nie krzycz, nie wyzywaj, nie poganiaj, nie pluj i nie rzucaj telefonem, czyli nie zachowuj się jak większość tych, którzy chcą kogoś uratować, a w efekcie przyspieszają zgon..
Twoje zgłoszenie powinno zawierać następujące dane:
* Kim jesteś?
* Gdzie jest osoba poszkodowana?
* Co się wydarzyło?
* Jak wielu jest poszkodowanych?
* W jakim są stanie?
* Co robisz? - czyli info o dotchczas udzielonej pomocy.
I nigdy przenigdy nie odkładaj pierwszy słuchawki.
Rozmowę zawsze kończy dyspozytor, który może udzielić ci wskazówek jak należy postępować z poszkodowanym.
Jeśli rozmawiasz z dyspozytorką o miłym głosie nie zapomnij na samym początku zapytać czy jest mężatką i bez względu na odpowiedź - poprosić o jej numer telefonu.
Dopiero później zajmij się
RATOWANIEM ŻYCIA
Teraz skupcie się, bo będzie po angielsku.
BLS czyli Basic Life Support. Po naszemu - podstawowe czynności resuscytacyjne.
Tyle teorii. Możecie odłożyć długopisy.
Zrozumienie na czym to w praktyce polega jest łatwe jak matka Andrzeja.
Zapamiętajcie 8 punktów i jesteście wolni.
ALGORYTM BLS:
1. BEZPIECZEŃSTWO
Przed reanimacją zadbajcie o to, aby wam się nic nie stało i było wygodnie, bo martwi nikomu nie pomożcie.
Jeśli coś się pali - nie dotykaj, bo się poparzysz. Lepiej wyciągnij komórę i nakręcaj pożar. Spięcia elektryczne - nie radzę, bo skończycie jak Jacek Chmielnik. Zwróćcie uwagę na obecność trujących gazów, przejeżdżające samochody i takie tam.
2. OCENA ŚWIADOMOŚCI
Zanim przejdziecie do metody usta-usta, wypada sprawdzić, co się stało poszkodowanemu, bo być może po prostu sobie śpi. Lekko potrząsacie nim, pytacie "wszystko w porzadku?" "jak się nazywasz?" i jeśli odpowiedź na te pytania będzie niezadowalająca, wtedy przechodzicie do następnego punktu.
3. WOŁANIE O POMOC
Ale nie wniebogłosy, tylko wykorzystujemy podstawową znajomość wpływania na ludzi i patrząc komuś w oczy zwracamy się do uosia wprost: niech pan wezwie pogotowie.
4. UDROŻNIENIE ODDECHU
Czy wiecie, że większość ofiar wypadków drogowych umiera przez... uduszenie?
Gapiom nie przychodzi do głowy, aby udrożnić drogi oddechowe.
A robi się to bardzo prosto, ćwiczyłem na kocie Moni.
Jedną rękę kładziemy na czole, drugą podkładamy pod kark i delikatnie odginamy głowę do tyłu.
Następnie chwytamy za żuchwę i rozwieramy szczęki, aby ocenić zawartość jamy ustnej.
Jeśli są reszki jedzenia - odgarniamy je. Nie smakujemy!
5. SPRAWDZENIE ODDECHU
Uczono mnie, że można sprawdzić to przykładając do ust ofiary lusterko albo piórko, ewentualnie sprawdzić tętno.
Jasne, każdy z nas nosi piórka i lusterka.
Badania wykazały, że aż 75 proc. lekarzy popełnia błąd oceniając przez 10 sekund tętno w sytuacji, gdy tętna nie było.
Dlatego nie zdziwcie się, jeśli kiedyś zostaniecie pochowani żywcem. Czytałem gdzieś, że Wielkiej Brytani ponad jest ponad 1000 przypadków rocznie i po ekshumacji widać powyginane ciała, a na trumnach zarysowane ślady po paznokciach.
Jest jedna skuteczna metoda sprawdzania obecności oddechu.
Pochylając się i przykładając nasze ucho do otworów oddechowych ofiary staramy sie usłyszeć uchem oraz wyczuć na policzku strumień uchodzącego powietrza, a kątem oka obserwujemy ruchy klatki piersiowej.
Jeśli oddechu nie ma, wtedy zajmujemy się
6. WEZWANIEM POMOCY
Sprawdzamy, czy ten czopek, którego poprosiliśmy o wezwanie pogotowia, zrobił to. Jeśli uciekł, wtedy przez 1 minutę reanimujemy i jeśli okaże się to nieskuteczne, wykręcamy numerek.
7. DWA WDECHY
Czyli to, co tygryski lubią najbardziej, jeśli poszkodowaną jest atrakcyjna osoba.
Zatykamy nos i przykładamy usta do ust i powoli (przez 1 sek.) wtłaczamy powietrze obserwując kątem oka klatkę piersiową. Jeśli zbyt szybko wtłoczysz powietrze, wpadnie ono do żołądka, co może spowodować - delikatnie mówiąc - znaczne obniżenie komfortu reanimacji. Pomiędzy jednym a drugim wdechem odrywamy usta, aby nie wtłoczyć dwukrotnie tej samej ilości powietrza.
W wypadku obrażeń ust, powietrze możemy wtłoczyć przez nos.
Wykonujemy maksymalnie 5 prób wtłoczenia powietrza i jeśli to nie pomoże, wtedy przechodzimy do
8. MASAŻU SERCA
Przykładamy dłonie na mniej więcej środek klatki piersiowej i wykonujemy dosyć mocne uciski w tempie 100 na minutę. Co 30 uciśnięć wykonujemy dwa wdechy i bardzo ważne jest, żeby między masażem a sztucznym oddychaniem nie było dużej przerwy.
I już. Udało się, nawet jeśli pacjent umrze.
Kto się brzydzi metody usta-usta, niech nie marudzi.
Pierwszy opis reanimacji, pochodzący z XVII w. mówi, że ratowano człowieka wkładając mu w tyłek dymarkę, taką do przepędzania pszczół i wdmuchiwano w kiszkę. Jak się klient tak nagazował, to mu się przepona unosiła, co skutkowało niczym innym jak donośnym pierdnięciem. Powietrze uchodziło, przepona opadała i było po sprawie.
Z niewiadomych przyczyn ta metoda jest współcześnie mało popularna.
źródło: kominek.blox.pl