Dyskusja stara, jak istnienie straży zawodowych i ochotniczych.
Wzajemne animozje "puszących się zawodowców" i "nieudolnych ochotników" często weryfikuje życie otwierając oczy jednym i drugim. Prawdziwy zawodowiec wie, że bez wsparcia OSP długo nie pociągnie i tu szacuneczek, ale bez pobłażliwości na numery wycinane podczas akcji. Ochotnik musi mieć świadomość, że bez względu na swoje doświadczenie, w pożarniczym rzemiośle musi podporządkować się decyzjom zawodowca. Wiadomo, są jednostki lepsze, lepiej wyposażone, wyszkolone, z doświadczeniem, są i te, które z powodu małej ilosci interwencji, mimo szkoleń i samodoskonalania, wzywani "od wielkiego dzwonu" do akcji, po prostu sie gubią. Zawodowiec łatwiej zapamięta chwile, kiedy z żyłą na skroni wrzeszczał na coś nie tak robiących ochotników, niż rutynowe w zasadzie działania z jednostką OSP, której nie trzeba było nic tłumaczyć i "samo się robiło". Stąd w rozmowach między zawodowcami krążą historie i krotochwile na temat ochotników, wyolbrzymiane przy n-tej opowieści i rzutujące na wyobrażenie o ochotniczym ruchu. Później przychodzi młodziak po szkole, nasłucha się opowieści i już ma swój pogląd na ten temat.
Z przerażeniem słucham kolegów z południa Polski, jakie to mają utrapienie z ochotnikami, jak to nie można na nich polegać itd, itp. Ale nie chcą przy okazji przyjąć do wiadomości, że to właśnie oni są winni takiej sytuacji.
Narzekanie strażaków, kłótnie i wzajemne opieprzanie, to nie wymysł, ale fakt, kto nie wierzy niech poprzegląda nasze forum. Może mi się wydaje, ale kiedyś była większa dyscyplina, a ludzie mimo tego bardziej ludzcy. A wracając do tematu, wkurza mnie tylko to, że mimo corocznych spisów sprzetu dyspozytorzy nadal nie wiedzą czym jednostki dysponują. Potworzono programy, które "nie chodzą", mapki, które dawno przestały być aktualne, no i niestety, rzadko na szczęście, niezbyt rzetelne zbieranie danych od zgłaszających. Ale, jak to mówią błędów nie popełnia tylko ten, co nic nie robi.