Witam!
Kilka krotnie uczestniczyłem w akcjach ratownictwa na lodzie i cóż mogę powiedzieć:
Na pewno żadne procedury w tego typu działaniach nie maja najmniejszego sensu, bo każda akcja /sposób/ jest uwarunkowana wieloma czynnikami o których często wstępnie nie wiemy, a i w trakcie wiele wychodzi samo.
Wielkość zbiornika wodnego, rzeka, staw, jezioro, grubość lodu, temperatura wody i otoczenia, odległość do pokonania,dojazd do miejsca zdarzenia,wyposażenie,wyszkolenie, itp.
Z sprzętu przydatnego w akcjach na lodzie mamy w jednostce sanie lodowe z wyposażeniem, łódź wiosłowa /tak,tak przydatna/ 2 kompl. suchych skafandrów, do nie dawna był jeszcze ponton gumowy 6 osobowy z drewnianą podłogą.
Pontony/mniejsze/ w nie których jednostkach woziliśmy już gotowe do użycia w pokrowcu zamocowane na dachu pojazdów. W każdym pojeździe znajduje się tez co najmniej 2 kpl. woderów i zwykłych kocy. Dobre są też obecnie termiczne,choć nie wchłaniają wody, a ręczników nikt nie wozi. Zresztą w trakcie akcji każdy niemal sprzęt może być potrzebny.
Zgłoszenie kilka lat temu pod wędkarzem na wyrobisku załamał się lód. Wyjazd 2 zastępów GBA i SLRChem takimi dysponujemy - nie mamy typowo rat.wodnego. Dodatkowo bierzemy łódź.
Pora wieczorna, ciemno. Podjeżdżamy do samego niemal brzegu oświetlenie z samochodu GBA - widać w odległości ok. 120 m od głowę i ręce na tafli lodu. Lód przy tej stronie brzegu kruchy, łamie się pod nogami. Wodujemy łódź /pontonu nie było/ i w środku 2 str. w woderach z boków asekuruje 2 w piance /wszyscy w kapokach/ i powoli po lodzie suną do poszkodowanego. Lódź ma przypiętą linkę ratowniczą i w pewnym monecie okazuje się, że zaczyna brakować nam linek! Dopinamy /wiążemy/ węże W-52, ale szybko sztywnieją. Mimo wszystko docierają do topielca jest skrajnie wycieńczony nie ma siły się nawet ruszyć. 2 str. w piance leżąc /asekurowani przez obsadę łodzi/ wciągają go z trudem na stały lód i przy pomocy str. z łodzi do środka- ściągamy łódkę do brzegu /2 osoby + na bokach/. Wewnątrz 2 str. już stara się zdjąć z poszkodowanego mokre ubranie wierzchnie /w samochodzie jest włączone ogrzewanie/i prowadzą masaż całego ciała. Na kocu przenosimy go do wnętrza pojazdu. Wówczas przydałby się również ciepły napój. Po chwili dojeżdża pogotowie i zostaje przekazany.
Podobna akcja w ciągu dnia, ale przy wykorzystaniu sani lodowych w odległości ok. 50 m od brzegu. Był grubszy lód, tylko z kolei poszkodowany już nieprzytomny. Ułożony pod kocem na saniach i ściągnięty do brzegu. Obsada w piance i kapokach po bokach, niemal na kolanach.
Bardzo niemiłym, wręcz stresującym wrażeniem jest odgłos- trzask pracującego lodu, choć nie zawsze jest to sygnałem jego pękania po naciskiem ratowników/sprzętu/. Pod nogami zapada się nagle,wręcz bez specjalnego ostrzeżenia!
O ptactwie i zwierzynie na razie nie wspominam.
Nasuwają mi z takich interwencji wnioski już stosowane,by posuwając się po lodzie sprawdzać systematycznie jego wytrzymałość, choćby uderzeniem łomu. Zabierać do takich akcji jak najwięcej linek,podpinek. W porze nocnej dobre oświetlenie, łączność pomiędzy gr.ratowniczą na lodzie, a brzegiem. Starać się dowieź jak najszybciej na miejsce ciepłe napoje. No i ludzi, ludzi trzeba! Obecnie mamy już torby ratownicze na większości pojazdów bojowych. Zresztą akcję takie zwykle nie są błyskawiczne, tak więc Pogotowie też ma czas dojazdu.
Gorsza sytuacja, gdy poszkodowany jest pod lodem, ale wtedy Nam pozostają zwykle bosaki/gł.?/, a rola głównie grup ratow. wodnego. Wydaje mi się, że powinny być mimo wszystko od razu dysponowane do tego typu zdarzeń /u mnie najbliższa ponad 40 km/ Nigdy nie wiadomo do końca, co faktycznie zastaniemy na miejscu i czy będziemy w stanie skutecznie pomóc? Znacznie trudniej może być na rzekach, ale tego nie doświadczyłem zimą. Polecam choćby nt. - ćwiczenia!
Opisałem prosto swoimi słowami po krótce 2 akcje, ale jak mówię każda inna i nie ma reguły. Chyba w tym rzecz?
Czekamy na dalsze doświadczenia osobiste... biorących udział.
Ostatnimi laty>>> bezpośrednio nie uczestniczę -
SK Na samo słowo /odgórnie/ procedura-reguła robi mi się... Dobreeee, ale za biurkiem.
Pozdr.
Ps. Są chyba również w sprzedaży różne <wkłady> rozgrzewające /nie mówię o C2H5OH/?