Witam
Jestem szesnaście lat w OSP. Kiedyś nie mieliśmy aparatów powietrznych, więc wchodziłem po ludzi bez. Teraz jeżeli szybciej się ubiorę od kolego sam wejdę w dym, żeby uratować ludzi. Takie sytuacje zdarzają się na szczęście rzadko, ale ratując ludzi nie zastanawiam się czy działam zgodnie z literą prawa, bo co z tego że ktoś zginął zgodnie z paragrafami. Czad zabija szybko, to kwestia niekiedy minut, żeby nie powiedzieć sekund (bo my strażacy na miejscu jesteśmy zawsze po tym jak pojawił się dym).
W zasadzie życie jest najwyższym dobrem, więc zawsze można się powołać na stan wyższej konieczności, a jeżeli ja zginę to żadne paragrafy tego nie wrócą.
I nie piszę tu o byciu bohaterem, bo moje dzieci pamięcią po bohaterze się nie najedzą.
Pozdrawiam