Podejrzewam, że ten, hmmm, nieco śmieszny temat, zrodził się w momencie próby usprawiedliwienia nadużywania syreny alarmowej przez nadgorliwych strażaków, co niewątpliwie nastąpiło w momencie pytań kierowanych do władz gminnych przez nieco wkurzonych mieszkańców.
Wiadomo wszakże do czego służy syrena - wzywa strażaków na zbiórkę. Przeważnie kończy się ona alarmowym wyjazdem do akcji i z tym najczęściej potoczny obserwator kojarzy sobie ten niezbyt przyjemny dźwięk. Są też ludzie o wrażliwej naturze, którzy w momencie usłyszenia syreny wołającej na ratunek nie potrafią już na niczym innym się skupić, jak tylko na myśli o ludzkiej tragedii. Dlatego też nie mogą pojąć, czemu wyje syrena, a nikt nie wyjeżdża z pomocą. Są też tacy, u których taka syrena powoduje nieprzewidziane emocje
(dla przypomnienia)
Gazeta Olsztyńska nr 210 9 września 2005
Strażak ochotnik pobity podczas wyjazdu do akcji gaśniczej
Syrena włączyła agresję
To miała być rutynowa akcja strażaków ochotników z Lubomina koło Ornety. Skończyło się na wyzwiskach, utrudnianiu wyjazdu z remizy, wreszcie rękoczynach. Tak na dźwięk syreny alarmowej zareagował wczoraj Andrzej K. z Lubomina, którego strażacy oskarżyli o pobicie.
Kilka minut po godz. 13 OSP w Lubominie dostała wiadomość o pożarze w pobliskim Gronowie. Pierwsza jednostka wyjechała już po kilku minutach od zgłoszenia. Okazało się, że potrzebne są posiłki. Syrenę włączono ponownie. Ochotnicy czekali jeszcze na Krzysztofa Dunio, drugiego kierowcę. Gdy ten się pojawił, do remizy wbiegł rozjuszony Andrzej K., lokator sąsiedniego budynku.
- Zaczął krzyczeć i wyzywać strażaków. Rzucał się do nich z rękoma – opowiada Dorota Szczecha, świadek zdarzenia – Wydzierał się, że przez włączanie syreny stresują mu dzieci. Uniemożliwiał wyjazd. W końcu podbiegł do kierowcy, uderzył go w tył głowy i zaczął szarpać.
- Próbowaliśmy tłumaczyć mu, że pali się się Dom w Gronowie – opowiada Zofia Czuk, która również widziała całe zajście. – Nic do niego nie docierało. Dalej szalał po remizie i ustawiał chłopaków. Mówił, że już jeden samochód pojechał i nie ma sensu wysyłać drugiego.
Na szczęście kierowcy udało się wyjechać. Był w szoku. Narzekał na bóle głowy
- Na początku nie docierało do mnie, co się stało – mówi Krzysztof Dunio – Myślałem tylko o tym, jak dojechać na pomoc kolegom. Nie czułem się najlepiej. Jechałem ostrożnie, żeby nie spowodować wypadku.
Po powrocie do jednostki strażacy powiadomili policję. Gdy opowiadali nam o całym zajściu, ponownie zawyła syrena. Ochotnicy wyjechali do kolejnego zdarzenia. Tym razem Andrzej K. już się nie pojawił.
- Przesłuchaliśmy świadków i strażaka, który został uderzony – informuje Jolanta Wójcik, rzecznik lidzbarskiej policji – Dalsze czynności w tej sprawie będą prowadzili policjanci z Ornety.
Radosław Bielecki
Nie chcę tu nikogo usprawiedliwiać, bo nie przyjmuję do wiadomości takich sytuacji, gdy strażacy syreną zwołują się na kawę, pogaduchy, czy też zebranie sprawozdawcze, a niektóre posty ubawiły mnie do łez.
Temat poruszany już na tym forum a jak widać wątpliwości nadal są tak, jak jest też na „wycie” rozporządzenie. Nie przytoczę, bo nie pamiętam ale wnikliwym proponuję się udać do łącznościowca – on powinien posiadać na ten temat rozpiskę. Widziałem ją kiedyś, gdy rozbudowując DSP serwisant na nowo wklepywał ustawienia.