Zgadza się , tylko tak naprawdę mówimy w przypadku NZK o trzech rytmach do rozpoznania , odpuśćmy sobie już kardiowersje i elektrostymulacje , bloki serca itd. Ci ludzie uczyli się dwa , lub trzy lata by móc ratować ludzi , zdali egzamin , a wyposaża się ich w AED , które naprawdę jest dla nich ograniczeniem , lub nie wysyła do zdarzeń . Efekt jest taki , że znów robota spadnie na nas i wypada tylko nowe baterie założyć w defibrylatorze , a już było tak pięknie przez ostatnie pół roku 3 razy go używaliśmy . Ja naprawdę najpierw jestem strażakiem i chciał bym roić swoją robotę , a RM tylko w przypadkach szczególnych . Już się na reanimowałem ludzi , na strzelałem z dika balansując na krawędzi uprawnień . A tak znów niekończące zabezpieczenia śmigłowca . Lub kombinowanie przez 30-40 min. bo jakiś dyrektor pogotowia , ma swoje chore przemyślenia , że lepiej uśmiercić człowieka niż wysłać zespół ratowniczy . I dlatego wypada się tylko zgodzić z Ignacym że żyjemy w kraju odwrotnym .
PZDR