Mam naklejonego na klapie samochodu „strażaczka” - takiego jaki widnieje w moim avatarku. Znalazł się on tam celowo, nie jednak po to, by tym samym zyskać uznanie w oczach policjantów, ale dlatego, że czuję sie dumny z tego, ze należę do strażackiego klanu. Jeśli zdarza mi się przekroczyć przepisy drogowe, robię to z premedytacją, wiedząc jakie mnie czekają konsekwencje i nie będę w takiej sytuacji robił maślanych oczu do „ruchaczy”. Zresztą, w czasie ponad dwudziestoletniej kariery za kółkiem, zapłaciłem jeden mandat „za niemanie swiateł” i nawet wtedy nie przemknęło mi przez głowę, żeby się powoływać, choć doskonale znałem się z tymi panami z działań na drodze. Uważam, ze jeśli ktoś posiada choć odrobinę honoru, niech dba o niego, bo nie warto zeszmacić tej cechy akurat w tak prozaicznej sytuacji.
Tak jak wspominałem naklejka na moim samochodzie służy bardziej odwołaniu się do solidarności strażackiej, niż graniu na nucie współczucia. Dzięki niej udało mi się przejechać przez zamknięty odcinek drogi, kiedy wiozłem ojca na planowany zabieg do szpitala (pozdrowienia dla chłopaków z Grudziądza), dzięki naklejce na innym samochodzie, mogłem pomóc koledze strażakowi na drodze i podholowałem go do warsztatu. Zawsze myślałem i nadal myślę, że temu właśnie służy taka naklejka na samochodzie. Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy, o której już ktoś tu wspominał – taka naklejka, jest też piętnem odpowiedzialności, więc oblepieni musza sobie zdawać sprawę z tego, ze popełniając babola – kładą cień na całą strażacką brać. Cóż, takie czasy.