Za to, kiedy ktoś już się dostanie do SGSP, to można sobie zrobić pięć lat wakacji i przerwy od myślenia. Tam się wszystkie egzaminy zdaje grupowo. Wykładowcy czasem zaliczają tylko 10 % na pierwszym terminie, ale już na trzecim wszyscy zdają. Potem spotyka się jakiegoś absolwenta i aż wsyt, że to inżynier.
Generalnie SGSP to uczelnia dla przygłupich synków komendantów, którzy skończyć szkołę muszą, bo czasem tatuś dysponuje budżetem dla szkoły.