Zawsze w takich przypadkach mówi się że na zachodzie to wszyscy umieją . Bajka i banialuki się mówi . Tam wiedza społeczeństwa jest podobna jak nie gorsza . Miałem kiedyś taki przypadek . Byłem na wakacjach w Turcji , Hotel , basen , może 300-400 osób , przekrój – cała Europa – Anglicy , Niemcy , Holendrzy itd. Nie zauważony do basenu wpadł 4 letni chłopiec , ktoś go wyciągnął i się zaczęło . Zbiegowisko , szarpanie , kombinowanie . Nie chciałem się mieszać bo byłem w mniejszości i pamiętając te słynne hasła , że tam to już dzieci w kołysce potrafią RKO to uważałem że dzieciak jest w dobrych rękach . Wytrzymałem do momentu gdy go głową na dół trzymając za nogi zaczęli potrząsać . Podszedłem grzecznie przeprosiłem , oddali mi go z dużą chęcią . Dzieciak siny bez oddechu , tętno nie wyczuwalne , ale pewny nie byłem . Zabrałem się do pracy, no niestety sam bo chętny do pomocy się nie znalazł . I wtedy pierwszy i może ostatni raz wykonałem reanimację . Dzieciak po 5-7 min ocknął mi się z płaczem .
Porównując to do polski – kilka razy prowadziłem resuscytację na ulicy , owszem może decyzję o podejściu, rozpoczęciu, zaczynałem sam , ale potem zawsze znaleźli się chętni do pomocy . A przejmowałem już, jako osoba postronna, również kilkakrotnie. Więc chyba nie jest aż tak źle .
Bardziej niebezpieczna u Nas jest wiedza lansowana w telewizji, o udzielaniu pomocy. Potem krew mnie zalewa jak widzę wyciągniętych przez okna na siłę z samochodów . Bo zapomina się dodać w jakich przypadkach można albo należy to robić bo czas antenowy był za krótki .