Obecnie dzięki prewencji komendanci są organami. To pozwala im na wydawanie decyzji itd. i bycie jako tako niezależną instytucją.
Niedługo pewnie dojdzie do tego, że komendanci będą (jak kiedyś) jedynie upoważnionymi do wydawania decyzji w imieniu starosty. Oznacza to, że będą "jakby kierownikami referatów" starostwa. Czy wtedy wydadzą decyzję na szpital (komendant podległy staroście da mu nakaz dostosowania obiektu)? Czy wtedy będzie bezpieczniej ludziom i ratownikom? Odpowiedzcie sobie sami czy prewencja jest potrzebna czy nie.
Niestety, (lub stety dla przeciwników prewencji w naszych szeregach) nie jest tajemnicą, że to tylko kwestia czasu wwalenia nas pod samorządy (całej straży nie tylko "śmiesznej" prewencji. Przebąkiwania o takich zamiarach krążą od kilku lat i większość o tym słyszała. Możliwe też, że może być zastosowane radykalne "cięcie" i zostanie tylko sam podział bojowy a rządzić będzie facet ze starostowego zarządzania kryzysowego a la komendant (prawie robi wielką różnicę czego MSWiA nie zauważy), odpowiedzialny za wszystkie służby komunalne.
W niektórych krajach nawet policja jest komunalnym zakładem (Policia Municipal - drogówka, prewencja, porządek publiczny. Państwowa Policja jest jedynie regionalna i odpowiada za poważne sprawy). Prawdopodobnie i u nas taki model kiedyś zapewne będzie. Przynajmniej wszystko na to wskazuje. Kwestii związanych z przejściem pod starostwa jest dużo i nie sposób je wszystkie poruszyć (np. zabezpieczanie imprez, mundurówka, sprzęt itd.). Zresztą nie znam się aż tak na funkcjonowaniu tego typu instytucji w samorządach i jedynie mogę sobie w swojej łepetynie pogdybać i posnuć jakieś wizje (przeważnie czarne).
No cóż. Jeżeli zlikwidują prewencję, będę robił co innego na innym stanowisku lub pójdę na emeryturę, bo stanowiska może nie być (lub emerytura z własnej woli).
Obecnie na topie jest stymulowanie wzrostu gospodarczego, likwidowanie bezrobocia i ułatwianie działalności gospodarczej. Co za tym idzie? Może być wprowadzony obowiązek ubezpieczenia instytucji publicznych i wszelkich podmiotów gospodarczych. Przychodzi ubezpieczyciel i wali składkę razy 30 stawek, bo obiekt nie spełnia wymagań. Właściciel za rok dostosowuje obiekt, bo woli zainwestować w swój budynek i mieć zniżki niż oddawać za friko ubezpieczalni własną kasę w postaci składki. I wtedy bezpieczeństwo jest "samomonitorujące". Odpada angażowanie 1000 instytucji do jeden sprawy lub jednego zaświadczenia, jak to jest w przypadku odbiorów budynków. Poza tym, obecnie, opinia PSP nie musi być brana pod uwagę przy wydawaniu pozwolenia na użytkowanie przez organy nadzoru budowlanego. Mówiąc wprost: możemy wnosić zastrzeżenia i one mogą nic nie znaczyć (oczywiście chyba to jest mało spotykane, ale nie wykluczam że gdzieś tam mogło zaistnieć). Może być utworzony jeden urząd weryfikacyjny do spraw bezpieczeństwa, który wyrywkowo sprawdzi niektóre obiekty. Gdy stwierdzi nieprawidłowości to dowali karę na ubezpieczyciela w takiej wysokości jak UKE na TPSA, co zapewni rzetelność ubezpieczycieli.
Czy ten scenariusz jest prawdopodobny? Nie wiem. Wszystko jest możliwe.
Jako prewentysta to mi zaszkodzi. Z perspektywy inwestora oddającego budynek byłbym zadowolony, że nie muszę użerać się z rzeszą urzędasów by ci pozwolili mi używać swoją własność. Tak to jest , że kij ma 2 końce a punkt widzenia zależy od pozycji siedzenia.
Co do pracy w prewencji.
Czasami mam dość! Już od 2 lat prowadzę ją sam i obecna reorganizacja niewiele zmieniła. Jak było tak i zostało. Poza kontrolami, prowadzeniem bhp, służbami na PSK i operacyjnymi: ciągłe wytyczne, analizy, analizy i analizy oraz sprawozdania, sprawozdania i sprawozdania do sprawozdań. Plany pracy roczne, kwartalne i tygodniowe. Coraz to nowe akcje: dachy, zapowiedziane burdele, niebezpieczne przewozy, bezpieczne wakacje, bezpieczna woda, bezpieczne gospodarstwo rolne, akcja lasy, wypalanie traw, zabytki i monitoring, młodzież zapobiega pożarom, parkingi ADR, kwalifikacje obiektów wypoczynku, kategoryzacja hoteli, opiniowanie magazynów środków ochrony roślin, koncesje dla stacji paliw, itd. Wszystkiego nawet nie pamiętam. W międzyczasie trzeba napisać jakiś wniosek o dofiinansowanie z UE i douczyć się co zmienia się w wymaganiach technicznych. Niedługo zacznie się obsługa zawodów OSP, sztandarów i dni strażaka w weekendy.
Tak to po krótce wygląda. Ale jadę, bo co mam innego zrobić? Pracować trzeba, więc pilnuję swojej działki i jadę (nie zaglądając innym w stanowiska co robią i ile, w przeciwieństwie do niektórych). Przyznam też, że od kilku lat piszę raporty o przeniesienie na podział, dostaję odmowę. Chyba muszę przywyknąć, że zostanę tam aż do służbowej śmierci (emerytury) lub jakiejś reorganizacji likwidującej PZ-ty.
Jeżeli chodzi o dodatek kontrolerski to coś takiego nie funkcjonuje i nie funkcjonowało. Zresztą nikt o to się nie upomina, bo wiadomo: dostaniesz dodatek kontrolerski to zmniejszą służbowy do 10 złotych tzn. będziesz dostawał 2 dodatki i będziesz musiał się cieszyć. Zresztą może lepiej nie mieć tego dodatku ale to już zupełnie z innych powodów... krytykanci już wiedzą - :-))))
PS. Jako ciekawostka. Kilka lat temu dostałem polecienie z wyższej instancji: przygotować sprawozdanie - jakie gatunki drzew, w jakim wieku i jakiej średnicy rosną przy drogach w moim powiecie. Przesłałem do gmin i miast. Powiem tyle, że nasłuchałem się trochę od samorządów. Streszczając: Was tam poje... ? I takim odpowiedzim się nie dziwiłem.
Później było liczenie i inwentaryzacja studzienek kanalizacyjnych (czy doszło do skutku nie pamiętam - nie będę zmyślać).
Czasami chciałbym zaśpiewać "co ja tutaj robię" :-)))))
Pozdrawiam wszystkich Strażaków, z podziału i z biura, prewentystów i nieprewentystów, Panie i Panów, cywili i funcjonariuszy
życząc z okazji dzisiejszego Święta Pracy zadowolenia z pełnienia służby, tego finansowego również, byśmy szanowali siebie nawzajem, pracę własną i swoich kolegów, niezależnie od tego jakie obowiązki przyszło nam wykonywać pod jednym szyldem "Straż Pożarna". Starajmy się przed obrzuceniem się błotem spojrzeć z innej strony i postawić się na miejscu strony przeciwnej.