Hmm... najpierw odpowiem na wątki off-topic.
Mam pytanie dlaczego wy (tj. ZUbek i Witek (bardziej Witek)) się tak bardzo podpieracie amerykańskimi metodami??
Jakby to powiedzieć? Może dlatego, że zdegustowany jestem większością szkoleń jakimi uraczono mnie ongiś w ośrodku szkolenia wtedy jeszcze KRPSP (nieprzygotowani wykładowcy, "zbiórki za wozem" i inne całkowicie oderwane od rzeczywistości dydrymały). Może dlatego, że brak interesującej literatury krajowej na interesujące mnie zagadnienia pożarnicze, a w szczególności poświęcone bezpieczeństwu strażaków. Pewnie dlatego, że szujkając w internecie najwięcej można znaleźć materiałów właśnie amerykańskich. Nie ukrywam też, że z obcych języków znam niestety tylko angielski. No a z drugiej strony większość artykułów jakie dotychczas przetłumaczyłem są autora...angielskiego...
Ale czy to źle? Czy jest coś złego w przypatrywaniu się amerykanom? Już pisałem, że nie zgadzam się z twierdzeniem, że są od nas gorsi. Nie twierdzę też że są lepsi. Ale staram się walczyć z niebezpiecznym przekonaniem, że to właśnie my jesteśmy najmądrzejsi i pomimo braku środków finansowych najlepiej znamy się na pożarnictwie. A zauważam takie podejście i na szczeblu lokalnym (moja OSP w stosunku do innych w gminie) i na szczeblu krajowym, czego dowodem jest pytanie na które odpowiadam.
Amerykanie pewne rzeczy robią inaczej i przyznam, że często wydaje mi się że lepiej. Ale jestem daleki od bezkrytycznego przenoszenia ichnich rozwiązań na nasz grunt. Lecz jeśli jest coś co robią z sensem i co my sami możemy zastosować, a co przyczyni się do naszego bezpieczeństwa to dlaczego nie? Kropka
To bardzo szumne nazwy. Jak to działa - można było zobaczyć przy WTC.
WTC to chyba nie najepszy przykład. Czy my poradzilibyśmy sobie lepiej? Nikt na tym świecie przed 11 września nie wyobrażał sobie, że przyjdzie nam strażakom zmagać się z takim atakiem. Z drugiej strony gdyby nie to zawalenie sie wież, to chyba akcja strażaków FDNY była by całkiem udana. Oczywiście gęsto i często by ją analizowano i wytknięto niejeden błąd, ale to i tak lepiej niż u nas, bo my wcale nie analizujemy przeszłych akcji, a przynajmniej nie na forum otwartym dla wszystkich (nawet tych w których giną strażacy). A to znów jest przykład na trochę lepsze zorganizowanie amerykanów, choć w troszkę innym sensie.
Czy ICS jest w stanach niestosowaną teorią? Sądzę że nie. Nie podam dowodu bo tam nie byłem, ale poszlaki można podać. Ze strony
Laurel Volunteer Fire Department's - Audio Archive można pobrać sporą ilość plików mp3 i realaudio z zapisanymi rozmowami radiowymi podczas prawdziwych akcji. I wyraźnie słychać jak działa ICS - przekazywanie dowodzenia, ustalanie sektorów (A, B, C, D - oznaczenia stron budynku), wyznaczanie oficerów bezpieczeństwa, grup szybkiego reagowania, rejonów koncentracji itp. Do tego oprócz komunikacji dowódcy z centrum, jeszcze jest komunikcja dowódcy z zastępami działającymi wewnątrz też działa "jak w zegarku"! Słychać czarno na białym (albo raczej głośno przez cicho
)!! Acha i to jest oczywiście straż ochotnicza, choć to trochę coś innego niż w naszym polskim wydaniu. Oczywiście, że nie mamy tylu ludzi, żeby przy każdej akcji obsadzać wszystkie te funkcji, ale ja też nie postuluję, żeby brać wszystko "jak leci".
Ale wróćmy wreszcie do tematu. Nie odpowiedzieliście na moje pytanie, więc je powtórzę:
Czy wydaje Wam się (jako zawodowcom) że byłaby możliwa do zrealizowania zasada, że do każdego pożaru wewnętrznego, równocześnie z pierwszymi zastępami, dysponowany byłby jeden zastęp z najbliższej JRG (oprócz tej wyjeżdżającej w pierwszym rzucie) jako RIT? Czy może większe ryzyko byłoby w przypadku, gdy zastęp ten wyjechał do innego rejonu operacyjnego jako RIT a w jego własnym rejonie zaistniałaby konieczność interwencji? Jak często takie coś by się przydarzyło?
Dlaczego pytam? Bo to jest moim zdaniem jedyna większa sprwa którą należałoby załatwić, by można zastosować ideę RIT w praktyce. Sprzętu mamy chyba wystarczająco, a niewielkie braki pewnie dałoby się jakość rozwiązać. No i pozostaje wyszkolenie, ale to już zupełnie inna sprawa...
pozdrawiam