Ja współpracę z oficerami operacyjnymi ( u nas jeździli z-cy dyżurnego operacyjnego miasta ) wspominam bardzo dobrze . I nie chodzi mi tu akurat , o sam wkład w praktyczną , merytoryczną stronę akcji , a o przejęcie wszystkich zadań organizacyjnych i łączności z MSK . Umożliwiało to skupienie się wyłącznie na samym działaniu ratowniczym i nikt nie odrywał Cię od roboty bo miał kilka pytań , często w danej sytuacji mało ważnych . Po za tym z mojego doświadczenia była inna relacja operacyjny a MSK , niż dowódca zastępu sekcji , zmiany a MSK . Mieli większą łatwość uzyskiwania potrzebnych sił i środków , było mniej zbędnych dyskusji gdy dyżurny za biurka próbował dowodzić lub oceniać sytuację.
Po prostu dyżurny z operacyjnym , który wróci do MSK nie pozwalał sobie na to co z innymi . Oczywiście mówię tu o dużych aglomeracjach gdzie jest 6-10 JRG i z 15 OSP w KSRG.
Dziś dowódcy JRG ściągani z domu to nieporozumienie , Zanim przyjedzie i tak jest po akcji , a meldunku i tak nie spisze . MSK traktuje ich różnie . Poza tym nie znają części załóg , np. z drugiego końca miasta i robi się takie działanie na ślepo .
Osobiście nie miał bym nic przeciw gdyby operacyjni wrócili .