Widzę tu dyskusje mniej i bardziej ogólne, więc i ja pomarudzę...
Kiedy ekwiwalent 1 stycznia 2009 zaczął być naliczany i w mojej gminie, obawiałem się, czy nie przyciągnie to dziwnych ludzi do jednostki... ale problemy ze skompletowaniem obsady są nadal takie same jak wtedy, kiedy jeździliśmy za darmo.
Ekwiwalent powinien być wypłacany - strażak też ponosi pewne koszty - czy to dojazdu, czy doposażenia osobistego. Jeździliśmy za darmo, za dziękuję - było dobrze - ale wysiłek powinien być doceniony, chociażby dlatego, że wybiegając z domu na alarm wiem, że poświęcenie czasu nie sobie a innym - będzie w jakiś sposób zrekompensowane.
W zeszłym roku jadąc na alarm samochodem przez zalaną ulicę rozbiłem atrapę chłodnicy o pływające deski, koleżanka z innej jednostki stłukła sobie okulary, w tym roku na pożarze odkręciła mi się antena od stacji (znalazłem, przykleiłem) ... w tej branży straty są wpisane w koszty - dobrze by było, żeby strażak, który zrywa się w środku nocy albo poświęca weekendy na bezinteresowną pomoc nie musiał jeszcze do tego dokładać...
Inna sprawa, że jest np. model francuski - pieniądze wypłacane są, jeżeli strażak jest w danym miesiącu w gotowości - czyli przybiega na jakiś tam procent alarmów. Mniej kusi to podpalaczy i innych bandytów.