Z punktu widzenia emeryta: każdy wybiera sam za siebie, bo kowalem jest.
Strażacy są (jak inni) zakładnikami sytuacji całego społeczeństwa.
O swoje prawa trzeba się upominać, ale prawo to suka karmiona przez tymczasowych zarządców cudzej własności.
Czyli szczęścia życzę.
Istotne jest czy zdrowia i cierpliwości starcza, jeśli nie - nie ma na co czekać, służba zdrowia nie uszanuje.
Zdrowia, którego za żadne pieniądze nie odkupisz. Tak jak i czasu który Ci jeszcze tu został.
A na emeryturze (jak by w kadrach nie podliczyli) i żyć da się i "sterem żeglarzem i okrętem".
Nadzieja że "za dzień, za dwa. Za rok, za trzy. Ale nie dziś" to jak by to rzec... głupota.
Odprowadzałem już kolegów ciągnących "ile dupa wytrzyma, choćby i na gwoździu".
Dobrze jest wiedzieć czym się żyć będzie na tej emeryturze.
Z moich gamoni najlepiej aklimatyzowali się ci, którzy już mieli wcześniej dodatkowe zajęcie.
Ryby/grzyby/budka z piwem - to żadne rozpoznanie.
Pozdrawiam. Od sześciu lat emeryt.