Przed protestem w Krakowie wiele osób miało w swoich profilach na n-k i innych portalach społecznościowych umieszczony banner protestu.
Niestety tylko na tym się kończyło a w opisach mało kto pokusił się o wyjaśnienie swoim znajomym o co w tym wszystkim chodzi, a okazja do zwrócenia uwagi na rzeczywiste problemy była.
Poprzedniego posta napisałem świadomie i jeszcze tu rozwinę się, mimo, że nie lubię przydługawych postów. Uważam, że tłumaczenie i rozsyłanie łańcuszków po necie
na pewno nie da nic
teraz, bo jest na to za późno; czas na pokazanie problemów, szeroko rozumianych, był przez ostatnie 10 lat. A decydenci z PSP przespali to. Na paradach chwalimy się lśniącymi samochodami, pokazujemy w odprasowanych mundurkach, otwieramy nowe strażnice, remontujemy stare budynki i robimy z nich piękne komendy z wypakowanymi komputerami gabinetami. A kto, gdzie i kiedy powiedział, jakie są w PSP problemy? Na tym forum klepiemy ciągle te same tematy i nic to nie daje- co nowy KG to zakładka pytań do niego. Trzeba było przez lata pokazywać, jak to strażacy musieli sami tynkować sufity bo im na głowę leciało, trzeba było wyciągać stare Żuczyny i "Gebelsony" na parady, trzeba było krzyczeć o nadgodzinach gdzie się dało, o niskich stanach i skandalu (tak, tak) z łamaniem wieloletnim przepisów BHP, nadal trwającym... A jak teraz biorą się nam za dupcię, to prztykamy argumentami, które są postrzegane jako chaotyczna obrona, a nie merytoryczna dyskusja. Koledzy z Policji od lat pokazują maszyny do pisania i stare komisariaty i nikt nie ma wątpliwości, że tam jest nędza. A przecież z ręką na sercu, i lokalowo i płacowo i ogólnie, stoimy, rzekłbym "podobnie". Tylko, że my nie potrafiliśmy pokazać problemów i naszej "biedy" w ostatnich latach, a teraz już nas nikt nie słucha, tylko szuka oszczędności. Trzeba nam marketingu, który wykreuje nas na instytucję, w której nie pracuje się 15 latek jak pączek w maśle, a potem leży do góry nabiałem, tylko zachrzania się w trudnych warunkach za marną kasę. Ale jak to osiągnąć, jak zaraz tutaj, od "strażaków", posypią się na mnie gromy: "A ile to razy wyjeżdżasz na dobę, pracusiu jeden..." itp. Nawet między sobą się nie potrafimy dogadać, tylko ośmiogodzinni tłuką się z podziałem i naparzają na ZZ, jak już nie wiadomo kogo oskarżać...
Wniosek- trochę na to wszystko za późno. Ale nic nie robić też nie można, oczywiście. Se ya w Wawce.