Szanowni strażacy mam dla Was wiele uznania, lecz doprowadza mnie do szału, że podnosicie alarm gdy ktoś zmusza was do pracy 48 godzin tygodniowo (przepraszam służby bo jeżeli nocne chrapanie nazwać pracą to jak zdefiniować sen?). ZZ walczą ostro żeby w tak bogatym kraju jakim jest Polska strażak służył 40 godzin tygodniowo, podczas gdy Niemcy, Francuzi, Amerykanie i Anglicy (BIEDACY) służą od 48 do 52 godzin tygodniowo. Czas się opamiętać bo jak za 3-4 latka przejdziemy pod samorządy to szanowni związkowcy będą mogli Pana Starostę w tyłek pocałować i tańczyć jak on im zagra. Scenariusz będzie taki: Służba 48 godzin tygodniowo (bezwzględnie) lub P R A C A 40 godzin, ale niestety bez wyrek na sypialniach, bez popołudniowego brydżyka, siłowni, bakaraki, bilarda itp. W tym czasie trzeba będzie pomalować krawężniki przed powiatowym świętem, udrożnić studzienki kanalizacyjne, ustawić barierki przed imprezką na miejskim rynku, naprawić rynny w budynku starostwa, miejscowym liceum i jeszcze wiele fajnych fuch. Nie wiem co lepsze 48 godzin służby czy 40 godzin pracy?