Temat bardzo prozaiczny…
Interesuje mnie, jakie są wasze sposoby na "zapanowanie nad gapiami". Rzecz oczywista - pożar, wypadek- pożywka dla tłumu (był nawet już taki temat na forum).
Interesuje mnie, co Wy robicie w sytuacjach gdy np.: ktoś chce wyrwać wam jakiś sprzęt, (bo uważa, że zrobi to lepiej), podczas ratowania kogoś, ktoś nieustannie doradza, krytykuje itd.
Sytuacji jest tak wiele, że nie sposób tu ich wszystkich opisać..
Pamiętam z jakiegoś kursu, wykładowca przedstawił takie rozwiązanie:
Wypadek samochodowy, trzy osoby ranne. Jesteśmy na miejscu pierwsi, jeszcze nie dojechała Policja ani Pogotowie. Wokół uszkodzonego samochodu uzbierała się już spora grupa ludzi. Padają teksty ze standardowego podręcznika
Namolnego Gapia (strona, 32)
"co tak długo, wolniej się nie dało jechać?" (a tak naprawdę od powiadomienia minęło jakieś 15 minut…). Przystępujecie do akcji, jakiś mały problem techniczny ze sprzętem i oczywiście to już wywołuje falę ogromnego niezadowolenia wśród biernych obserwatorów. Jak to zwykle bywa prym wśród nich wiedzie kilka osób (dwie trzy) i o dziwo zawsze są to mężczyźni w wieku 30 do 40 lat (nie wiem, dlaczego ale to prawda..). Policji jeszcze nie ma (utknęła chyba w korku). Sytuacja dla ratowników zaczyna się robić naprawdę nerwowa.
Rada wykładowcy - wybierzcie wtedy dwie najbardziej aktywne osoby spośród ludzi i zaproponujcie by pomogły wam w zaprowadzeniu porządku nad pozostałą grupą ludzi. Z reguły to pomaga, oni mają zajęcie (czują się ważni), a Wy macie więcej luzu do czasu przyjazdu Policji (a oni to już mają swoje sposoby -
SKUTECZNE ).
Co o tym sądzicie? Macie jakieś swoje sposoby? Czasami nerwy puszczają, słyszałem o rozwiązaniach siłowych - słyszałem o strażaku, który złamał nos namolnemu cywilowi….