Wszystko stoi na głowie!
Jaki jest sens istnienia szkół, skoro po ich ukończeniu jeździ się na rocie? Po paru latach, gdy zwolni się miejsce przeskakuje taki człowiek na wyższe stanowisko i co on wie o dowodzeniu akcją? Tyle co z pozycji prądownika zobaczył? Bez urazy, z całym szacunkiem, ale taki człowiek parę złotych kosztuje i dlatego nie gra się przed pożarem w marynarza - kto dowodzi, bo jednak zadania dowódcy są innego charakteru. Trzeba się mieć kiedy tego nauczyć. Cały cywilizowany świat działa w ten sposób, że przez 2-3 lata młody absolwent jest adiutantem KDR-a. Uczy się planowania akcji, kierowania ludźmi, podejmowania decyzji, prowadzenia korespondencji, sporządzania szkiców, rejestruje czas pracy w aparatach, sporządza dokumentację itd. W tym czasie nadal zdaje egzaminy (już bardziej praktyczne - te, których nie da się przeprowadzać w szkołach, z przygotowania do pracy w konkretnym miejscu) Nie wysyła się go ze stojakiem hydrantowym, bo on ma bardzo ważne lekcje do odebrania. Jedynie akcje nieciekawe z punktu widzenia dowodzenia: śmietniki, budy z piwem, łąki, pustostany są jedynie okazją, żeby nie zapomniał, że praca bywa ciężka. Ale w każdym innym przypadku WARA od tych ludzi. Po tym czasie można powiedzieć, że nadaje się do mniej poważnych akcji jako samodzielny dowódca.
Patrząc z tej perspektywy nie ma sensu taki system szkolnictwa jak u nas. Szkoda czasu i pieniędzy na ludzi, którzy są traktowani jak piąte koło. Tyle, że w żaden sposób nie można mówić o profesjonaliźmie. Przy obecnych stanach osobowych ciężko cokolwiek mówić.
Bałbym się także tego rzeczonego 'doświadczenia', tak chętnie podnoszonego przez strażaków. Bardzo często bywa, że tak jak to w przypowieści o Yeti - wszyscy słyszeli, mówili, wiedzieli, że jest - ale nikt go nie widział... Obawiam się, że wykoślawiony młody człowiek z utartą 'praktyką' (mówię bez złośliwości o tych złych nawykach w naszej straży, których jest masa), jest już nie do odkręcenia. Niestety tak to jest, że na przyjemność poznawania 'dobrej praktyki' od dołu, trzeba mieć pewność tych dołów. A z tym bywa różnie. Dobre kadry wypracowuje się przez wiele lat.