System szkolenia rozbija się przede wszystkim o kasę, bo niestety nie da się zrobić bezkosztowo dobrych zajęć. Do tej pory w komendach nie było dodatkowych środków na pomoce naukowe czy sprzęt przydatny w prowadzeniu zajęć, ostatnio coś się pojawiło, ale nie znam szczegółów jak maja być te środki wykorzystanie.
Druga sprawa to prowadzący szkolenia. Tak długo jak to będzie łapanka, na zasadzie: "dzisiaj będziesz prowadził zajęcia z ratownictwa technicznego", tak długo będziemy mieli bylejakość. Niestety żeby poprowadzić dobre zajęcia po pierwsze trzeba chcieć, po drugie trzeba mieć aktualna wiedzę, a po trzecie mieć predyspozycje do jej przekazywania. I tu dochodzimy do tego czy szkolenie powinno być realizowane w rodzimych OSP, sami sobie odpowiedzcie jak jest w waszej okolicy, w ilu są ludzie którzy zrobili by to w stopniu zadowalającym?
Egzamin w WOSz jest totalnym absurdem, bo już sam wyjazd na komorę często to już dużym wyzwaniem logistycznym i finansowym, zwłaszcza że niektóre powiaty maja ponad 200 kilometrów do przejechania. Poza tym to dodatkowa robota dla samych ośrodków i nagle mogłoby się okazać że nie wyrabiają się z tym nowym zadaniem i w skali województwa ilość zrealizowanych kursów drastycznie spadnie, bo będzie kolejka na egzamin.
Od dawna w naszym powiecie realizujemy kursy podstawowe na bazie OSP, czyli jest wyznaczona jednostka w gminie gdzie są zajęcia, przyjeżdżają instruktorzy z PSP i tyle. Teoria robiona jest na platformie elerningowej, gdzie trzeba przerobić określone działy, potem egzamin teoretyczny, który dopuszcza do części praktycznej. Uważam że jest to najsensowniejsze rozwiązanie