Przeszedłem tą drogę. Jestem żywym przykładem ( z naciskiem na żywym) na to, że praca strażaka jest naprawdę niebezpieczna.
Wypadek podczas akcji, tydzień leczenia szpitalnego, 4 miesiące zwolnienia lekarskiego.
Uzyskałem odszkodowanie od ubezpieczyciela UG, oraz z ubezpieczenia indywidualnego za leczenie szpitalne (jakieś grosze, bo okazuje się, że im bardziej jesteś chory tym mniej ci się należy) oraz bon na wykupienie leków po promocyjnej cenie. Przez cały okres zwolnienia lekarskiego otrzymywałem 80% wynagrodzenia.
Ponieważ przepisy obligowały UG w procesie powypadkowym do skierowania mnie na Komisję Lekarską MSWiA, doczekałem się takowej po ponad dwóch latach od wypadku. Oczywiście, mimo pewnych dolegliwości powypadkowych (przykurcz mięśni), dla Komisji jestem wzorem zdrowia. I tyle w temacie art. 26 ustawy o ochronie ppoż.
Reasumując, dla ZUSu jesteś pracownikiem zatrudnionym na etacie i tylko to się liczy. Wypadek nie zdarzył się w pracy, tylko podczas działalności wolontariackiej. A ponieważ OSP nie zatrudnia pracowników, nie odprowadza składek i tym samym nic się nie należy.
Te 20%, które stracisz, to taka darowizna "Bogu na chwałę, ludziom na pożytek".
Uważajcie na siebie. Mnie przez 32 lata się udawało.