Mam taki przypadek u siebie. Podczas wyjazdu do akcji przy wsiadaniu do wozu bojowego wypadł koledze telefon oczywiście prosto pod koło skutek zniszczony sprzęt chyba trzymiesięczny wartość 2400zł (standard nieubezpieczony). Temat zgłoszony do dyżurnego no i czy można liczyć na jakieś zadośćuczynienie w końcu gdyby nie uczestniczył w akcji nic by nie stracił. Próbujemy coś z tym zrobić ubezpieczenia w gminie nie obejmują bo nie mogą ubezpieczeń majątkowych, czyli zgodnie z ustawą w takim wypadku ,,zabezpiecza" nas KW. Kolega pisze wniosek do Komendanta i zaczyna się od powołania komisji przez komendę. Ze strony KW cztery osoby w tym prawnik, KP jedna momentami dwie, do tego komendant gminny i nasz prezes. Opiszę procedurę. Komisja zaczyna od przesłuchań poszkodowanego i świadków i tu uważajcie mają za nic to że ludzie pracują. Panowie pracują do piętnastej trzydzieści i ludzie mają się tak stawić jak im pasuje nie ważne co zrobią to nie sąd czy policja że jakoś absencję w pracy usprawiedliwisz przesłuchanie i mówię przesłuchanie ,,jak w starej prokuraturze" (związane z łapaniem za słówka dopytywanie kto z której strony wsiadał do samochodu albo wyszedł z którego boksu garażowego lub jaki promień skrętu ma transit czyli nasz techniczny ,,sprawca tragedii"). Posiedzeń było chyba pięć każde około czterech godzin i wyobraźcie sobie że zwarta ekipa Panów magluje swoimi pytaniami przez tyle czasu na przykład świadka a on wyrwał się na ,,chwile" z pracy. Podejście komisji ze strony KW ,,uwalić sprawę" (moje wrażenie że chodziło o to że to gorący temat pierwsza taka sprawa i co będzie jak będzie z korzyścią dla poszkodowanego reperkusje w skali kraju). Koszt tych komisji przekroczył myślę że nawet dwu lub trzykrotnie wartość szkody i tylko ze strony KW oficerowie i prawnik oni za 30zł brutto na godzinę nie pracują. Wnioski komisji i to rzucane od początku strażak nie ma prawa posiadać przy sobie prywatnego sprzętu (telefonu) tylko służbowy strażak jest w akcji od momentu przyjazdu na miejsce zdarzenia (czyli jadąc wozem bojowym do akcji nie jesteśmy chyba chronieni) dla tego nie ma mowy o zadośćuczynieniu bo nie byli w akcji tylko do niej wyruszali (telefon wypadł w momencie wsiadania do wozu wyjeżdżającego do zdarzenia wypadku) Prawnik KW w przeciwieństwie do Panów oficerów zgłosił inne zdanie twierdząc że miał prawo posiadać telefon tylko żle go zabezpieczył dla tego oczywiście nie należy się rekompensata. Nie docierało to że jest to awaryjne narzędzie komunikacji z dyżurnym (niejednokrotnie jedyne problemy z radiem taki teren) poza tym w trakcie podejmowania wycinki drzew musimy sporządzić dokumentacje fotograficzną i opisową gatunek średnica itp. i dostarczyć ją do gminy przepisy ustawowe. Podczas wprowadzania tych przepisów na nasze pytanie czym robić zdjęcia i kto nas przeszkoli z dendrologii Pani Poseł stwierdziła że każdy ma komórkę i nie widzi z tym problemu. Dokumentacja fotograficzna miejsca zdarzenia zrobiona dla naszych potrzeb niejednokrotnie ratuje nas przed głupimi roszczeniami. Odpowiedź na nasze argumenty Burmistrz ma zapewnić wam służbowe (ciekawe czy w PSP mają wszyscy tego typu sprzęt służbowy). Z naszej strony decyzja komisji nie została przyjęta poza tym komisja daje siedem dni na odwołanie jak się nie mylę to w takim przypadku jest trzy lata. I moje pytanie do członków forum a widzę że są na nim ludzie z kadry PSP co o tym moim ,,subiektywnym" opisie sądzą ( a wiem że mają problemy z tego typu komisjami-wypadki przy pracy) i w którym momencie strażak ochotnik jest przy akcji i od kiedy jest chroniony (z tą ochroną to jak widać różnie bez sądu jak zwykle się nie obejdzie). Proszę o opinie i sygnał może jednak coś takiego w kraju się wydarzyło.