Założyłem ten wątek w innym celu niż polemika na temat szkolnictwa w PSP, ale skoro już rozwinął się ten temat, to również zdecydowałem się wypowiedzieć.. Panowie przede wszystkim jeśli chcemy rzeczowo dyskutować, to musimy sobie mówić prawdę, bez ściemy i naciągania rzeczywistości.. Osobiście doświadczyłem kształcenia w systemie dziennym jak tez i zaocznym zarówno SA i SGSP oraz tez na uczelni cywilnej. Nikt nie wciśnie mi kitu, ze kształcenie kadr w systemie zaocznym jest lepsze od dziennego. Młody który trafi na taka czy inna szkołę przynajmniej na początku jest zaangażowany, jako tako zdyscyplinowany, napalony, naiwny i chce sie czegoś nauczyć.. nie czarujmy sie, wiadomo jak wyglądają zjazdy zaocznych, "starych wyjadaczy" którym sie wydaje ze oni juz wiedzą wszystko, i przychodzą tu tylko po papier, i awans.. a ze szkoły najlepiej pamiętają potem wyjścia na miasto. Miałem okazje obserwować zaoczniaków na SA i sam tez takim byłem na SGSP- wszyscy wiemy o co chodzi.. Poza tym szkoła to nie tylko nauka zawodu, ale powinna obejmować głównie kształtowanie pożądanych cech, takich jak odpowiedzialność, solidność, poczucie obowiązku, ZDYSCYPLINOWANIE- bo cechy osobowości przyszłego dowódcy sa ważniejsze nawet od wiedzy pożarniczej i doświadczenia.. Moim zdaniem trzymiesięczny kurs podstawowy, to jakaś parodia bo chyba nawet fryzjer czy piekarz dłużej uczy się rzemiosła niż strażak.. Potem zaliczy taki kilka zjazdów w SA, licencjat zaoczny za regularną opłatę czesnego, dwa semestry WSGP i dowódca / komendant gotowy, tylko ciul z tym ze prostego meldunku napisać nie potrafi.. Tez uważam ze program kształcenia w naszych szkołach wymaga głębokiej reformy, wile jest tam rzeczy niepotrzebnych, ale tez innych brakuje. I tez uważam że dowódca średniego szczebla wcale nie musi być oficerem .. Jednego nie potrafię zrozumieć i proszę bardziej oświeconych o wyjaśnienie.. Jak to jest, ze nasza praca jest coraz trudniejsza, stawia sie nam coraz większe wymagania, i coraz trudniejsze zadania ( chemia, radiacja, bio zagrożenia itd itp.. ) mamy coraz bardziej zaawansowany sprzęt wymagający juz nierzadko fachowej wiedzy w obsłudze.. A jednocześnie obcina i upraszcza sie kształcenie kadr, i stawia się im coraz mniejsze wymagania.. jest to dla mnie niepojęte, i uważam ze zemści sie to szybko na naszej formacji.. Pamiętam jak kiedyś na karetkach jeździli sanitariusze, potem wprowadzono przepisy ze może tylko ratownik, jednocześnie wydłużając czas kształcenia ratownika medycznego o rok, który sanitariusz zrobił medyka ten został, reszta odeszła.. A u nas robią odwrotnie!! A swoją drogą orientuje sie ktoś, jak wyglądało kształcenie strażaka w PRLu? ile trwał kurs szeregowego? a ile szkoła chorążych? W czasach gdy nie byliśmy obciążeni chemią, medykiem, radiacją itd.. a wyposażenie sprowadzało sie do kliku tylko typów samochodów, bosaka, siekiery itp? Czy wówczas szkolenie dowódcy nie było bardziej staranne niż dziś?...To tak na prędce sklecone przemyślenia.. a było by tego jeszcze sporo.. W sumie wątek odbiegł od głównego tematu... Może wróćmy do dyskusji na temat nowej ustawy o PSP, i np kwestii dodatku funkcyjnego, zamian za nienormowany czas pracy, czy nie szykuje sie jakis zamach na nadgodziny?