Jeżeli ktoś uważa, że jakiś tam złodziej obejdzie koszary na żywioł tzn wejdzie sobie w ciemno i nawet nie będzie wiedział co ma ukraść... to chyba trochę się naoglądał filmów. Jeżeli nawet to była osoba z zewnątrz, to musiała znać obiekt. Musiała wiedzieć kiedy i którędy wejść. Jakie są zwyczaje na zmianie. Kto, gdzie i kiedy chodzi. Najczęściej szafki są okradane przez jakiegoś kreta na zmianie. Bo poruszając się po jednostce nie wzbudza on podejrzeń. Złodziej, który nie zna obiektu, nie będzie ryzykował wejścia do niego. Szczególnie, że w JRG zawsze / przeważnie ktoś jest. Trzeba sobie odpowiedzieć na inne pytania. Po co latać po koszarach skoro na garażu są cenniejsze rzeczy i łatwiej z tamtąd wytargać i uciec. W jaki sposób złodziej wszedł. Czy musiał coś sforsować. Jaka była pora dnia. Kiedy zauważono brak mienia. Czy na JRG jest monitoring.
Co do spraw poruszanych w artykule. Np jeżeli dotyczy to listy. Prosisz, żeby przed zmianą służby Pan się podpisał, że przybył. On jednak ma częste zaniki pamięci lub po prostu "często mu się psuje samochód" "pękły mu juz wszystkie opony" "korek był tak duży że myśli, że cały czas w nim jest" itd.. Później znów zapomina. Ty znów robisz srającą minę na tą okoliczność i jakoś znów go prosisz. To ostatecznie może się zdarzyć, że trzeba mu zrobić terapię szokową skoro nie dochodzi do niego taki prosty obowiązek. To jest niby "błahostka" ale jeśli Pan się nie podpisze, a wyjedzie i coś mu się stanie to ciekawe kto się będzie tłumaczył z tego, że służbę pełnił ktoś kogo formalnie nie było? Jeżeli chodzi o remonty. To dla mnie nie było problemu jeśli 11 lub 12 prosił mnie, żeby zmiana rozpieprzyła ścianę, bo będziemy mieli remont czegoś tam. Co to jest za problem szczególnie gdy było wiadomo, że kasa jest tylko na wykończenie. To lepiej egzystować w brudzie lub grzybie, czy troszkę się wysilić i jakoś to kulnąć? Każdy to wie, że teoretycznie powinno nam to koło kity latać ale ja w tym spędzałem 1/3 miesiąca i jak się przy tym palcem nie dotknęło to po prostu nie było aż tyle kasy. Zazwyczaj po takich akcjach przydzielane były jakieś tam drobne nagrody. Często spotykam się nawet z takim czymś, że strażacy sami przychodzili po zadania gospodarcze, żeby mieć zwolnienie z ćwiczeń bojowych. Woleli coś tam pospawać przy zderzaku albo pomalować szpadelek. Ja osobiście zawsze wolałem porozwijać węże, coś powentylować lub pociąć. Nie wiem jak tam było w Krakowie ale mi się nigdy nie zdarzyło, żeby prace typu remont były odbierane jako mus. Tylko jako jakieś wspólne działanie załogi i dowódcy JRG. Z perspektywy czasu mógłbym to jednak tak ubrać i dopisać taką historię, że wyszłaby z tego całkiem niezła patologia.