Mi z tymi procentami bierze sie paranoja pewnie dlatego, ze jestem dosc mocno przewrazliwiona na tym punkcie, mialam kilka wielkich dramatow rodzinnych tym spowodowanych, kiedys malo nie zostalam pobita przez znajomego ktoremu zasugerowalam, ze nie bedzie mnie odwozil samochodem po 8 piwach a on uznal, ze robie z niego alkoholika...
Rodzice sie ze mnie nabijaja mowiac, ze kazdy wie, ze bede ze strazakiem a ja odstawiam dziwne cyrki wmawiajac sobie po kolei co tylko mi sie uda, ze na bank nie a w gruncie rzeczy domyslajac sie tego samego.
Mi sie zawsze podobala ta "strazacka" czesc osobowosci ktora poznawalam. Ta pomoc ktora sobie oferuja wzajemnie w ramach zawodu i tego, ze z powolania (bo raczej zawodowi to tez nie dla pieniedzy) ryzykuja czesto wlasne zycie i zdrowie dla innych. Czesto kiedy bylam w sytuacjach podbramkowych znajomi taty - strazacy przychodzili i oferowali swoja pomoc calkiem bezinteresownie. Wiekszosc ludzi sie odsuwala a Ci wlasnie sie pojawiali, oddawali krwew kiedy nawet rodzina nie mogla jakos znalesc czasu.
Moze dlatego wg. mnie partner strazak to jednak powod do dumy...ale nie chodzi mi o to, zeby pokazac wszystkim do okola "patrzecie moj facet to strazak", tylko takie poczucie, ze partner jest kims wyjatkowym i to takie osobiste szczescie i duma, ze to moj partner jest taki. No i taka naturalna mozliwosc powiedzenia mu: tak jestem z Ciebie dumna, bez udawania...
No juz nie mowie, ze nie znam kobiety ktora by nie marzyla sobie o strazackim slubie...