Zakładamy firmę. Na działalność związaną z zagospodarowywaniem "odpadów" udzielana jest zgoda środowiskowa. Oczywiście możemy mydlić wszystkim oczy opiniami oddziaływania na środowisko które są wykonane za kasę firm "przerabiających" odpady. Firma dostaje kasę i zaczyna co.... działać czyli wynajmuje plac pod skład. Nie nazywa odpadów odpadami tylko wyselekcjonowanymi frakcjami odpadów. Frakcje odpadów takie jak opakowania z PET podlegają przerobowi a pod hasłem odpady PET na składowisko wjeżdżają tysiące ton świństw. W ramach działalności dochodzi do "pożaru", bo w moim przekonaniu tak najlepiej zrobić miejsce pod nowy "towar". Nikt tego nie kontroluje organ wydający pozwolenia nie jest w stanie skontrolować czy w sposób właściwy co do składowania jak i co do ilości, przedsiębiorca zajmuje się swoją działalnością. Podczas pożaru nas powinna obowiązywać pełna ochrona bo duch Mendelejewa krąży w powietrzu a mieszkańcom narażonym na dym wciska się lokalnie że nie szkodliwy.
Na koniec firma znika z obiegu, plac był wynajęty więc nie ma właściciela odpadów, a firma która wystąpiła o pozwolenie to firma założona przez obywatela zagranicznego inwestora poza granicami kraju. Czyli szukaj wiatru w polu np. w Donbasie na Ukrainie. Na koniec starostwa, prezydenci pozostają z kłopotem utylizacji nagromadzonych śmieci. Tak to działa. Ale jak się pali to i tak nas zadysponują i tak kłopot w tym, że tego typu "inwestycje" ekologiczne powinny być pod ścisłym nadzorem, a nie nadzorowane w chwili kiedy właściciel zarobił i nawiał. Władze samorządu lokalnego mają po to kontakt z inspekcjami strażami i służbami aby zasięgał opinii przed wydaniem pozwoleń na działalność. Kłopot zaczyna ujawniać się w całym kraju. Najgorzej wychodzą na tym uczciwi przedsiębiorcy, którzy znaleźli sobie dochód na przerobie odpadów. Obserwuję temat od kilku lat i jest z tym coraz gorzej.