Jedyne rozsądne wyjście w takim przypadku to, gdyby komendy musiały zapewnić zakwaterowanie zgodnie z przysługującymi normami. W przypadku braku lokali na stanie komendy - najem przez komendę mieszkania na lokalnym rynku (za stawki lokalne). Wiem, że to tylko pobożne życzenia, ale takie działanie rozwiązałoby problem, przynajmniej w jakimś stopniu.
Do tego trzeba wziąć pod uwagę, że część absolwentów może mieć już założone rodziny. Jeżeli współmałżonek pracuje, to w nowym miejscu może minąć kilka lat zanim dostanie jakąś pracę. Wszyscy wiedzą jak wygląda sytuacja na rynku pracy, szczególnie w mniejszych miejscowościach. A za jedną pensję nie da się wyżyć z rodziną, wynajmując jeszcze mieszkanie.
Więc ja się wcale nie dziwię młodemu człowiekowi, który rozsądnie podchodzi do życia. Większość z nich, gdyby wiedziała gdzie będą skierowani po szkole, prawdopodobnie wcale nie rozpoczynałaby tej nauki.