Szkoda że prawo i realia nie nadążają za takimi pomysłami. Bo to co jest w tej chwili to martwe przepisy - u nas każdy musi sam sobie w firmie kombinować jak chce móc jechać na akcję w godzinach pracy - np. mi się udało dogadać z kierownikiem, że w razie akcji - jeżeli nie jestem na "krytycznej" zmianie (tzn. beze mnie liczebność na zmianie spadnie poniżej absolutnego minimum - przy czym obowiązują dane z grafiku) - to mogę jechać na akcję i do pracy spóźnić się nawet kilka godzin. A jak jest to o jakiejś "nieprzyzwoitej godzinie" to żebym nawet do niego nie dzwonił tylko dał znać SMSem. Byle bym tylko potem przyniósł zaświadczenie, że była taka, a taka akcja i że byłem tam potrzebny i żadnych nieprzyjemności w pracy z tego powodu miał nie będę. Wiem też, że kilka innych osób w JOT ma podobnie. I teraz niech się trafią takie debilne ćwiczenia i co? Pojadę na nie przekonany, że jadę na akcję i potem co? Mamy zgodę ratować ludzkie życie a nie ego dowództwa PSP... Nie wystarczą im inspekcje gotowości bojowej jakie robią co roku? Muszą jeszcze coś takiego wymyślać? Już kilka razy pomysły PSP odbijały nam się czkawką...
Zaś co do gotowości bojowej to mają przecież statystyki z całego roku - od wielu lat nie zdarzyło się by nikt od nas nie wyjechał, co najwyżej mniej więcej 3-5% wyjazdów rocznie mamy z dłuższym czasem niż by sobie PSP życzyło bo najwyżej trzeba czekać, aż kierowca jakiś ściągany telefonicznie dojedzie...